Ciepłe promienie czerwcowego słońca troskliwie głaskały nasze twarze, a my jak zwykle spędzaliśmy długą przerwę na boisku. W powietrzu z każdą chwilą coraz bardziej było czuć wakacje. Te miały być wyjątkowe. Miały być jeszcze bardziej wyjątkowe niż poprzednie. Tylko moje i Harry’ego. Tylko moje i Caroline. Tylko nasze.
Niall jak zwykle stał przy nas, trzymając w ręku kanapkę. Dean ciągle mówił coś o muzyce, mimo że chyba nikt go nie słuchał. Caroline co chwila zaglądała w telefon żeby odpisać na wiadomość od Louisa, a ja siedziałam, bawiąc się ogromnymi dłońmi Stylesa. Dzień jak co dzień, nic specjalnego, zero nadzwyczajności.
- Cześć, mógłbym chwilę z tobą porozmawiać? – zabrzmiał tuż przy mnie dziwnie znajomy głos. Wszystkie rozmowy zamarły. Podniosłam wzrok. Przy mnie stał Zayn.
- Jasne – odpowiedziałam krótko.
Nie widziałam powodu, dla którego mielibyśmy się do siebie nie odzywać. Nie traktowałam go jak mojego wroga, kogoś, kogo powinnam unikać, a może nawet zniszczyć. Teraz ten chłopak był mi już zupełnie obojętny.
Podniosłam się, chcąc pójść za Malikiem, ale poczułam, że Harry nie wypuszcza z uścisku mojego nadgarstka. Spojrzałam na niego, nie rozumiejąc o co mu chodzi. Odpuścił i pozwolił mi iść. Widziałam w jego oczach coś nietypowego. Był przestraszony, wyraźnie się czegoś bał. Miał bać się Zayna? Nonsens.
- To o czym chciałeś pogadać? – zagadnęłam, kiedy oddaliliśmy się już od moich przyjaciół. Nieustannie czułam na sobie spojrzenie Harry’ego, mimo że nie zerkałam w jego stronę. Ja po prostu wiedziałam, że bacznie obserwuje mnie i Malika, że nie spuszcza z nas swojego wzroku.
- Powinnaś chyba o czymś wiedzieć – zaczął pewnym siebie głosem, nie ukrywając malującego się na jego twarzy cwanego uśmieszku. – Harry pewnie ci się tym nie pochwalił, więc pozwól, że zrobię to za niego – w tym momencie mulat wyjął z kieszeni telefon i pokazał mi ekran aparatu. – Umówiliśmy się ze Stylesem, że on się z tobą zaprzyjaźni, sprawdzi co lubisz, po prostu cię pozna, żebym potem nie miał trudności z poderwaniem cię, żebyś była moja. – mówił, a ja czułam się jak bohaterka jakiegoś niedorzecznego filmu. – Na koniec miał się do ciebie zbliżyć na tyle, żeby sprawdzić komu będziesz wierna, najlepszemu przyjacielowi czy swojemu chłopakowi.
Przeglądałam wiadomości zgromadzone na telefonie Malika. Nie wierzyłam, że jego słowa są prawdziwe, ale były. Niezależnie od tego czy mi się to podobało czy nie Zayn mówił prawdę. Nad konwersacją bezsprzecznie widniał numer Harry’ego, daty też mniej więcej się zgadzały. Prawda była taka a nie inna, choć dla mnie nadzwyczajna, tak bardzo nierealna. Styles i Malik zabawili się moim kosztem. Byłam tylko przedmiotem w ich rękach.
- Wiesz, my z Harrym zawsze wszystkim się dzieliliśmy – powiedział drwiąco Zayn.
Po tych słowach poczułam się już zupełnie nic nie warta. Zaciśnięte zęby, głęboki oddech… Robiłam wszystko, żeby się tylko nie rozpłakać, żeby nie pokazać mu, że mnie to dotknęło, zabolało. Za nic w świcie nie mogłam pokazać mu, że mi zależy. Za nic w świecie nie mogłam pokazać im, że mi zależy. Mulat jednak bezlitośnie mówił dalej.
- Ja już swoje z tobą zrobiłem, niech teraz Styles skorzysta – dokończył, głupawo się uśmiechając.
Nie wiem co bolało mnie bardziej, jego słowa, ton jego głosu czy właśnie ten uśmieszek.
- Ty skurwielu! – zabrzmiał głos Harry’ego.
Nie wiem skąd Styles się tam wziął. Chłopak wymierzył celny cios prosto w szczękę Malika. Stałam i po prostu przypatrywałam się ich bójce. Nikomu nie kibicowałam, nikogo nie wspierałam. Marzyłam o tym, aby ktoś mnie stąd zabrał. Nie chciałam patrzeć na żadnego z nich. Chciałam uciec.
- Chodź, idziemy stąd – zabrzmiał przyjazny głos Caroline. Moje krzyczące myśli musiały ją do mnie ściągnąć. Dziewczyna objęła mnie ramieniem i wyprowadziła ze szkoły. Usiadłyśmy na ławce w pobliskim parku.
- Byłam tylko przedmiotem w ich grze. Nic dla nich nie znaczyłam. Nic! A ja głupia byłam zakochana po uszy. Myślałam, że Harry to idealny chłopak. Myślałam, że mnie kocha… - mówiłam, wlepiając szeroko otwarte oczy w chodnik. Starałam się zebrać myśli w zdania, ale mimo wszelkich starań to, co mówiłam i tak brzmiało jak zlepek wyrwanych z kontekstu wniosków. – Jak widać ja nie mogę być za długo szczęśliwa. Wszystko musi się zepsuć. Prędzej czy później. Wiesz co jest najstraszniejsze? Wiedziałam, że tak będzie, ale nie dopuszczałam do siebie takiej myśli. Harry uśpił moją czujność. Przecież ja całe życie bałam się szczęścia. Bałam się od zawsze tego momentu, w którym raj się skończy, a ja po raz kolejny z hukiem runę na betonowy plac. On mnie przechytrzył. Jest sprytniejszy niż myślałam… - mówiłam bez opamiętania.
Nawet nie zwracałam uwagi na Caroline. Pewnie nie przeszkadzałabym sobie i dalej plotła trzy po trzy, ale dziewczyna nagle wybuchła.
– To nie jest tak! To wcale nie jest tak! On cię kocha! On naprawdę cię kocha, idiotko!
Spojrzałam na Caro. Pobladła. Jakby cała krew odpłynęła z jej zwykle zaróżowionych policzków. Nie mówiłam nic. Pustymi oczyma prześwietlałam jej jasną buzię, czekając aż powie coś więcej. Sama nie wiedziałam na co czekałam. Aż mnie zwyzywa i wyklnie jeszcze bardziej? Aż mnie przytuli? Aż mi wszystko wyjaśni? Aż powie mi, co mam zrobić? Na co ja czekałam?
W końcu z niedowierzaniem jeszcze szczerzej otworzyłam oczy. Zrozumiałam.
- Ty wiedziałaś… - szepnęłam tak cicho, że jedyną oznaką tego, że coś powiedziałam był nieznaczny ruch ust. – Ty wiedziałaś! Ty wszystko wiedziałaś, prawda? – mówiłam, a moje ciało momentalnie wypełniła jakaś niebotyczna dawka adrenaliny. Wcześniejsza apatia i osłupienie odeszły w niepamięć.
- Wiedziałam – odparła równie cicho. Spuściła głowę. Było jej wstyd. – Harry już jakiś czas temu przyznał mi się do wszystkiego. Opowiedział mi o tym planie. Chciał ci się przyznać, ale bał się właśnie takiej reakcji…
- I nic mi nie powiedziałaś? Wiedziałaś i nie pisnęłaś nawet słówkiem? – przerwałam bezpretensjonalnie.
- Przysięgłam mu, że nic ci nie powiem. Obiecałam, a ja obietnic dotrzymuję. Przepraszam – powiedziała, po czym spojrzała na mnie swoimi ciemnymi oczyma. – Mimo wszystko musisz wiedzieć, że Harry to nie Zayn. Dla niego to już dawno przestała być gra. On cię naprawdę kocha. Czy to nie ma dla ciebie żadnego znaczenia?
Zaśmiałam się pod nosem.
- Nie wiem, co ma znaczenie, a co nie. Okazało się, że dla mojego chłopaka byłam tylko przedmiotem gry, a przyjaciółka mnie zdradziła. Chyba już nic nie ma znaczenia, wiesz? – odparłam sucho. Podniosłam się z ławki i po prostu odeszłam.
- Natalie! Natalie! Przepraszam! Nats! – słyszałam za sobą głos tak drogiej mi osoby.
Słyszałam to wręcz rozpaczliwe wołanie, które, mimo że byłam na nią zła, wciąż rozdzierało moje serce. Jeszcze nigdy wewnątrz mnie nie rozegrała się tak krwawa bitwa jak wtedy. Część mnie chciała pobiec do Caroline, przytulić ją, wypłakać się. Wygrała ta druga, silna i zimna część mnie. Wygrała dziewczyna, której nie jest w stanie złamać nic. Zwyciężyła istota nieczuła, pozbawiona współczucia czy empatii. Zimna. Samotna.
Wróciłam do domu i jak gdyby nigdy nic rozpoczęłam z mamą pogawędkę na temat tego jak minął mi dzień. Posłusznie zjadłam postawiony przede mną obiad, uśmiechnęłam się kilka razy, zażartowałam. Nic się nie stało. Chciałam im to wmówić. Chciałam żeby w to wierzyli. Chyba bardziej jednak ja chciałam w to wierzyć.
Usiadłam na łóżku przed rozłożonymi zeszytami, udając, że się uczę. Mój telefon nieustannie dzwonił. Harry. Po godzinie ciągłego odrzucania połączeń, w końcu wyłączyłam aparat.
Myśl o tym, co zdarzyło się dzisiejszego popołudnia nie dawała mi jednak spokoju.
- Mamo, ja niedługo wrócę. Jadę się przewietrzyć – skłamałam swojej rodzicielce, po czym wzięłam rower i ruszyłam w stronę mieszkania Stylesa.
Nie wiem, co chciałam przez to osiągnąć. Nie jestem pewna czy kierowała mną ochota nakrzyczenia na niego, wyrzucenia mu wszystkiego, co o tym myślę czy może ta racjonalna część mnie chciała usłyszeć jego wersję wydarzeń.
Jedno wiedziałam na pewno: musiałam się z nim zobaczyć, musiałam z nim porozmawiać. Koniecznie. Natychmiast.
Stojąc już pod jego blokiem wysłałam mu krótkiego smsa, chcąc aby wyszedł mi naprzeciw. Stałam na ciemnym już o tej porze osiedlu, opierając się o rower. W pobliżu kręciło się kilka podejrzanych postaci, jednak wcale mnie to nie ruszało. Byłam w tak walecznym nastroju, że w tamtym momencie poradziłabym sobie nawet z armią napastników.
Z daleka widziałam jak chłopak opuszcza wysoki budynek i podąża w moją stronę. Kiedy stanął bliżej, zauważyłam jego posiniaczony policzek, pękniętą wargę i przeciętą brew.
- Cieszę się, że jesteś. Chciałbym ci wszystko wyjaśnić, ale nie wiem od czego zacząć… - mówił wyraźnie przejętym głosem. Nie zdążył rozwinąć swojej myśli, bo natychmiast mu przerwałam.
- Kochasz mnie? – spytałam, pewnie spoglądając w jego jasne oczy. On spojrzał na mnie jak chyba jeszcze nigdy dotąd i swoim spokojnym głosem powoli miażdżył wszystkie moje wątpliwości i obawy.
– Kocham cię jak nie kochałem jeszcze nigdy nikogo. Kocham twój głośny śmiech. Kocham cię, kiedy tak zabawnie marszczysz nos, gdy się śmiejesz. Kocham cię, kiedy poruszasz ustami po cichu recytując to, co właśnie piszesz albo czytasz. Kocham cię, kiedy w zamyśleniu gryziesz paznokcie. Kocham cię, kiedy próbujesz zebrać myśli i oblizujesz wargi. Kocham cię, kiedy robisz ten uroczy dzióbek, gdy pijesz. Kocham cię, gdy paznokciami stukasz w kubek z herbatą. Kocham cię taką, jaką jesteś.
Jego odpowiedź zwaliła mnie z nóg. Nie spodziewałam się tego. Dotychczas miałam tyle rzeczy, które chciałam mu powiedzieć. Tyle pytań, które chciałam zadać. Masę krzyku, którym chciałam go obrzucić. Teraz nie miałam już nic. To wszystko zniknęło. Był tylko on. Były tylko te wszystkie małe rzeczy, które we mnie kocha. Byłam tylko ja.
Myślałam, że byłam silna, że wciąż byłam tą samą zimną, niezłomną dziewczyną, która jeszcze dzisiejszego popołudnia zostawiała Caroline samą na parkowej ławce. Już nie.
Teraz znowu byłam tylko małą Natalie, ukrytą w jego ramionach. Ponownie stałam się delikatną istotą, którą się opiekował. Po raz kolejny zaczęłam czerpać szczęście ze słodyczy jego ust. Raz jeszcze się w nim zakochałam. Zakochałam się bez pamięci. Zakochałam się jeszcze mocniej niż poprzednio. Zakochałam się w sobie, jaką byłam przy nim, jaką byłam dla niego.
Kochanie jeżeli mam być szczera myślałam że dłużej pociągniesz tą "złość" u Natalie.... Niby dobrze że się pogodzili...ale zdecydowanie za SZYBKO ! Początek bomba...ale nie myślałam że od razu Nati pojedzie do Harrego....No ale cóż czekam na kolejny <33 @TakeMeLIAM1D
OdpowiedzUsuńWoW!!! Szybko to poszło. Też myślałam że troszkę pociągniecie złość, że ona jednak nw nakrzyczy na niego, albo się przed nim rozpłacze mówiąc jak się czuła jak Zayn pokazał jej te wiadomości. Ale to co powiedział Harry mnie również zwaliło z nóg. Chciał bym poznać takiego chłopaka, który by mnie tak kochał, ale najwyraźniej musimy czekać na swojego księcia z bajki. Ze zniecierpliwieniem czekam na next, mam nadzieje, że jeszcze rozwiniecie trochę tą akcję np. zrobią coś Zanowi czy coś nie wiem.
OdpowiedzUsuńNa koniec mam pytanie odnośnie do tytułu- 'Toffi, szmaragdy i czekolada'. Toffi-Zayn, szmaragdy-Harry, czekolada-? Będzie jeszcze jeden chłopak, czy co? Jeśli to jest tajemnica i jak mi ją zdradzicie to historia nie bd miała sensu to jakoś wytrzymam, ale chociaż powiedzcie jak długo jeszcze trzeba czekać na tą 'czekoladę'.
Pozdrawiam ~Bee xx
Powiedzmy, że czekolada zaczyna się wraz z II częścią opowiadania. A to już tak niedługo! ;> Więc nie będziesz musiała czekać długo na odkrycie tej tajemnicy. Buziaczki ;*
UsuńYay!!! Nie mogę się doczekać. xx
UsuńOo boziuu to takie genialne!;)nie mogę w to uwierzyć, że ten cały zakład to na serioo..kurde..masakra jakaś, ale cieszę się, że się pogodzili;)strasznie zafascynowała mnie postać Nati..kurcze..inna by się nie odzywała, nie chciałaby go znać i wgl..a tu taka niespodzianka;)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się kolejnego rozdziału;))dziękuję, że dodałyście ten rozdział ;D jest Genialnie;))@Best_faan_evee
P.s życzę weny, czekam nn i pozdrawiam; *
Okej, Boże. Mam tyle do napisania, a jednocześnie w ogóle nie mogę zebrać myśli. Bardzo dziwne uczucie. Ale się postaram, jak tylko mogę, bo TAKI rozdział zasługuje na prawdziwy komentarz.Dobra, jednak Zayn w ogóle się nie zmienił i chyba nie zmieni... A miałam taką niewielką nadzieję, że mooże jednak. On jest takim egoistą... jemu nie wyszło, to teraz próbował zniszczyć uczucia Harry'ego i Nats? No nie, tego się nie spodziewałam. Ale... w ogóle nie spodziewałam się po Harrym czegoś takiego, takiej gry :O Chociaż rozumiem, że... no, to takie prawdziwe, takie rzeczy się zdarzają. Ale! No własnie ALE jak najbardziej podoba mi się to, że się pogodzili, tak szybko, bez żadnej dramy. Prawdziwa miłość. Choć przyznam... był taki ułamek sekundy, w którym wydawało mi się, że to za szybko. Jednak uważam, że to chyba najlepsze rozwiązanie takiej sytuacji, jakie do tej pory widziałam <3 Jezu, serio byłam już przygotowana na zerwanie, na ostrą kłótnię, naprawdę, aż serce mi mocniej biło, chyba trochę ze strachu :o no, ale wszystko dobre, co się dobrze kończy, tak? Tak! <3 Piękny rozdział :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, xx