niedziela, 9 marca 2014

20. Na zawsze

     - Jak dobrze, że Caro ci wszystko wyjaśniła… - szepnął Harry, kiedy tak staliśmy objęci jak dwójka małych samotnych dzieci.
     - Caro… właśnie – powiedziałam sama do siebie, po czym cmoknęłam usta chłopaka i błyskawicznie uwolniłam się z uścisku ukochanych ramion. – Uciekam, muszę coś załatwić. Widzimy się jutro w szkole! – rzuciłam i natychmiast wsiadłam na rower.
     Styles nie miał nawet czasu żeby zareagować. Pewnie zastanawiał się jakie przedstawienie mam zamiar odstawić. Sama byłam ciekawa, co pokażę tym razem. Szczególnie intrygowała mnie jednak reakcja Caroline, kiedy zobaczy mnie pod swoimi drzwiami. Zastanawiałam się czy dziewczyna odprawi mnie z kwitkiem i wiązanką wyzwisk czy też rzuci mi się na szyję? A może to ja rzucę się jej na szyję? Nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Nie wiedziałam na co powinnam się nastawić. Pokonałam jednak swój strach i po głębokim wdechu zadzwoniłam do drzwi domu mojej przyjaciółki.
     - Dobry wieczór, jest Caroline? – spytałam, kiedy zobaczyłam jej mamę.
     Wolałabym żeby mimo wszystko powitała sama zainteresowana. Chciałam mieć to już za sobą. Chciałam żeby było jak wcześniej. Już. Teraz.
     - Poszła na spacer z psem. Niedługo powinna wrócić. Chcesz wejść i na nią zaczekać? – spytała ciepłym głosem kobieta.
     Caro nie było w domu. To chyba była najgorsza ze wszystkich możliwości. W odpowiedzi na zadane mi pytanie pokiwałam przecząco głową, mówiąc, że to nic ważnego i załatwię to z dziewczyną w szkole.
     Opuściłam dom Caro, ale to wcale nie oznaczało, że miałam zamiar odpuścić. Przeszłam kilka metrów, po czym postawiłam rower i usiadłam na krawężniku. Wiedziałam, że dziewczyna na pewno tamtędy pójdzie. Byłam pewna, że ją spotkam. Domyślałam się, że będzie w towarzystwie Louisa. Teraz już przecież z czystym sumieniem można było nazywać ich parą.
     Po kilkudziesięciu niemiłosiernie długich minutach, spędzonych na samotnym siedzeniu na chłodnym krawężniku, w oddali zobaczyłam w końcu dwie znajome sylwetki. Chłopak i dziewczyna, a tuż obok nich posłusznie spacerowały dwa psy. Uśmiechnęłam się na ten widok. Podniosłam się, aby upewnić się, że nieznajomi idący z naprzeciwka to na pewno Caro i Lou. Kiedy dziewczyna stanęła już dostatecznie blisko, by mnie rozpoznać, zatrzymała się. Powiedziała coś Lou i cmoknęła go w policzek, po czym chłopak skierował się w całkiem inną stronę. Ona zaś po prostu stała i dokładnie mi się przyglądała. Jakby zastanawiała się czy powinna, czy wolno jej zrobić kolejny krok. Miałam wrażenie, że rozważała wszystkie za i przeciw.
     Jak zwykle nie pozwoliłam jej podjąć decyzji. Sama ruszyłam w jej kierunku.
     - Nie musisz nic mówić, bo dzisiaj to ja chyba powinnam ci coś wyjaśnić – zaczęłam, kiedy byłam już dostatecznie blisko niej. – Przepraszam. Zareagowałam zbyt raptownie i myślałam tylko o sobie. Przepraszam cię nie tylko za dzisiaj, ale za wszystko. Za to, że zawsze kiedy coś się stanie to ty obrywasz najbardziej, bo jesteś najbliżej. Zawsze dostaje się tobie, mimo że na to nie zasługujesz. Przepraszam. Jestem nieobliczalna, wredna, a nastroje zmieniam kilkanaście razy w ciągu jednego dnia. To prawda, ciężko ze mną wytrzymać. Nie obiecuję, że się zmienię… ale przecież taką mnie pokochałaś, nie? Taką kopniętą, oderwaną od rzeczywistości Nats. Wytrzymasz ze mną jeszcze trochę? Wiesz, tylko jakieś kilkadziesiąt lat – mówiłam, rozglądając się wszędzie, byleby tylko nie patrzeć w jej oczy.
     Bałam się. Głos trząsł mi się już dostatecznie mocno. Gdybym spojrzała w jej oczy to nie byłabym w stanie już wydobyć z siebie jakiegokolwiek słowa. Już nawet bez widoku jej twarzy czułam jak w oczach zbierają mi się łzy.
     - Kilkadziesiąt lat? – powtórzyła dziewczyna. Spojrzałam na nią. Uśmiechnęła się i stwierdziła – Tak, jesteś nieobliczalna i oderwana od rzeczywistości. Taka moja Nats. Powiem ci, że istnieje ogromne ryzyko tego, że kiedyś nie wytrzymam i pewnego dnia rozszarpię cię na milion kawałków za te twoje humorki, szopki, przedstawienia, opery i inne występy, w których jesteś niekwestionowanym mistrzem. Nats, mimo to, ja i tak wytrzymam z tobą o wiele dłużej niż kilkadziesiąt lat. Miało być na zawsze, tak? Ja przecież danego słowa dotrzymuję.
     Caro wyciągnęła rękę na znak zgody. Spojrzałam na nią, po czym rzuciłam się dziewczynie na szyję. Czułam jak po moich policzkach spłynęły dwie cienkie strugi.
     - Jak dobrze mieć cię powrotem! – niemal krzyczałam z radości wprost do jej ucha.
     - Jeszcze chwila a stracisz mnie znowu. Nie mogę oddychać – ledwie wydusiła z siebie dziewczyna, a ja jak oparzona uwolniłam ją ze swoich objęć. Spojrzałam na nią. Po jej policzkach też spływały krople słonej wody.
     - Jesteś głupia, wiesz? Patrz, co ze mną robisz! – zaśmiała się, ocierając zapłakane oczy.
     - Za to mnie kochasz.
     - No jasne – stwierdziła i starła z moich policzków kilka łez.
     Usiadłyśmy na zimnym, betonowym krawężniku. Na niebie błyszczał duży, srebrny księżyc, a cisza panująca wokół rozwiązywała język. Tuż obok grzecznie siedział pies, a ja zatapiałam palce w jego puszystej, czarnej jak smoła sierści. Miałam nadzieję, że ta noc nigdy się nie skończy. Było pusto, cicho. Byłyśmy tylko my.
     Niechętnie wsiadłam na rower i ruszyłam do siebie. Droga była pusta, wokół było ciemno, tylko uliczne latarnie dawały temu miejscu odrobinę życia. Pełną piersią wdychałam chłodne powietrze. Wypełniało płuca i przynosiło orzeźwienie. Oddech, który uspokajał i pozwalał mi wrócić do niedawno utraconego stanu szczęścia i równowagi.
     Znowu miałam Caro. Znowu miałam Harry’ego. Znowu Zayn mnie zranił. Skłamałabym jednak, mówiąc, że wszystko było tak, jak wcześniej. Niewątpliwie byłam inna niż przedtem. Zrozumiałam, że niektórych ludzi lepiej unikać. Dotarło do mnie, że nie wszyscy są tacy jak ja. Nie każdy potrafi odpuścić, pogodzić się z samym sobą.
     Zayn dał mi porządną lekcję ludzkiej podłości. Myślałam, że ten chłopak nie zostawi po sobie śladu wewnątrz mnie. Nie mogłam bardziej się mylić. Nieostrym, rozgrzanym do czerwoności gwoździem, z bezczelnym uśmieszkiem na ustach, wyrył we mnie ranę. Poszarpane nacięcie, które nie zagoi się jak każde inne. Ciemna, szpetna blizna ukryta gdzieś głęboko będzie ze mną już zawsze.
     To dobrze. Doświadczenia uczą. Nawet Malik mnie czegoś nauczył. Nie pozwolę sobie o tym zapomnieć. Nie miałam do niego pretensji czy wyrzutów. Nie nienawidziłam go. Przecież to, co mi powiedział było prawdą. Nie był mi jednak obojętny jak przedtem. Teraz po prostu byłam na niego zła. Może nawet trochę się go bałam. Przebywanie w zasięgu jego wzroku w pewien sposób sprawiało, że czułam się niekomfortowo, byłam jakby zagrożona. Mijając go na szkolnym korytarzu nie spuszczałam jednak wzroku. Pewnie spoglądałam w tęczówki niegdyś słodkiego toffi. Nie chciałam żeby czuł się jak zwycięzca. Przecież mnie nie pokonał.
     Prawdę mówiąc, patrząc w jego oczy można było zobaczyć w nich swojego rodzaju smutek. Chciał wygrać. Zaczął walkę. Kiedy bitewny kurz opadł okazało się, że został sam. Ku mojemu zdumieniu to ja wygrałam. To on miał pękniętą wargę i siniaka tuż nad brwią. To on stał sam. To on nie miał już czym walczyć. To on nie wiedział, co ma zrobić. Mógł odwrócić się już tylko w stronę Josha. Odnosiłam wrażenie, że sam za nim nie przepadał, że zadawał się z nim, bo nie miał innego wyboru.
     Ja miałam za sobą prawdziwych przyjaciół. Oni nie wskoczyliby za mną w ogień. Byliby na tyle mądrzy, by nie pozwolić mi w niego wskoczyć albo w trosce o moje zdrowie chodziliby za mną z gaśnicą.


Dobrze jest. Wszystko okej. Został przed nami ostatni rozdział pierwszej części.
Nie możemy się doczekać, aż poznacie dalsze losy paczki. Nie możemy się doczekać Waszych opinii, komentarzy i tego wszystkiego co jest w II dla Was przygotowane.
Zakręty, zawirowania, nowości.
Kochamy Was.
Na zawsze.
K&M

3 komentarze:

  1. Super rozdział, ta przyjaźń między Nats i Caro jest cudowna <3

    OdpowiedzUsuń
  2. JEJU,JEJU ;D świetnie, że wszyscy się pogodzili i jest juz lepiej ;)
    Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej w przyszłej części ;D
    Strasznie się cieszę, że to jeszcze nie koniec tego ff ;) Nie wiem...no po prostu załamała bym się ..Boziuuu uwielbiam te ff jest po prostu genialne ;) JEDYNE W SWOIM RODZAJU !!;D
    Gratuluję wam tak świetnego bloga ;))
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;) aaaa nie no nie mogę ;) Ja chcę juz tą II część plissss<3
    pozdrawaim i zyczę weny @Best_faan_ever

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze, że wszystko jest w porządku. Pogodzili się, przetrwali kolejne tornado Malik i teraz są silniejsi. Dobrze, różnych ludzi nam w życiu trzeba, a Nats nauczy się czegoś od Zayna. Tak, też uważam, że nie powinna go nienawidzić, raczej dobrze, że jest jej go po prostu szkoda. Mi na pewno jest - z jednej strony znowu mi zawadza, bo gdzieś zniknął chyba ten promyczek nadziei, że jednak się poprawi, a z drugiej... teraz naprawdę jest sam. Nawiasem mówiąc, chyba naprawdę chciałabym, żeby coś się w nim zmieniło. Żeby był taki jak dawniej, bo... przecież pasowałby do ich paczki. Gdyby nie był perfidnym egoistą i nie wyciągał wszystkich brudów innych, kopiąc dołki pod resztą. Kurcze no, tak dziwne, mieszane odczucia mam co do niego. No nic, najważnijesze, że z Hazzą i Nats w porządku. Że Caro nie obraziła się za wybuch Nats. Że wszystko sobie wyjaśniły :3
    Pozdrawiam, xx!

    OdpowiedzUsuń