poniedziałek, 4 sierpnia 2014

10. Na dobre

- Czekaj, czekaj – powiedziała nagle dziewczyna, odsuwając mnie od siebie. Dokładnie zmierzyła mnie wzrokiem – Co ty na sobie masz? – spytała, unosząc jedną brew. Przez to całe zamieszanie zdążyłam już zupełnie zapomnieć o tym, że nosiłam na sobie koszulę Liama. Postanowiłam po raz kolejny trochę pooszukiwać. W końcu ostatnio całkiem nieźle mi to wychodziło.
- A co mam mieć? Dżinsy, koszula, kurtka. Co w tym niezwykłego? – odparłam, udając, że nie mam pojęcia, o co dziewczynie chodziło.
- Kraciasta koszula, którą widzę pierwszy raz na oczy.
- Dawno się nie widziałyśmy. Jest nowa, po sesji się tak wynagrodziłam. Dobrze mi poszło, więc mi się należało. A ty jak tam stoisz z indeksem? – chciałam szybko zmienić temat. Zauważyła.
- Ty mi tu nawet nie próbuj wciskać takich głupot – powiedziała z wyraźną wyższością – Nowa koszula powiadasz. A męskimi perfumami to ją tak dla rozrywki spryskałaś?
- Ona wcale nie pachnie męskimi perfumami, odbija ci już – brnęłam dalej w kłamstwo.
- Nats, przestań, błagam – stwierdziła Caro, lecz ku mojemu zdziwieniu w jej głosie nie było nawet cienia pretensji czy wyrzutów – To koszula Liama, prawda?
Skinęłam tylko głową. Patrzyłam się w ścianę wnoszącą się kilka metrów przede mną. Nie chciałam zwrócić wzroku w jej stronę. Nie chciałam słuchać tych wszystkich kazań. Nie żałowałam tego, co zrobiłam, a ona nie była w stanie tego zmienić.
- Nie będę ci mówiła co masz robić, przecież to twoje życie – zaczęła spokojnie – Tylko musisz jak najszybciej zerwać z Harrym, nie masz prawa wodzić go za nos.
-. Nie wydaje mi się żeby zrywanie przez internetowy czat było w porządku. Jak tylko znowu przyjedzie do Birmingham to natychmiast wszystko mu opowiem
- A teraz… - dziewczyna usiadła jeszcze bliżej mnie – opowiadaj mi wszystko o Liamie!
Radosny ton jej głosu, kiedy wymówiła imię chłopaka dodał mi odwagi, aby na nią spojrzeć. Na jej twarzy malował się wielki uśmiech, a w oczach rozbłysły iskierki, zdradzające jej ciekawską naturę. Moja Caroline wróciła do mnie na dobre.
Byłyśmy prawie same na szpitalnym korytarzu, nikt nas nie podsłuchiwał, nikogo nie obchodziły nasze rozmowy. Opowiadałam dziewczynie wszystko, co działo się w moim życiu od czasu naszej ostatniej kłótni. Przedstawiłam przebieg wizyty Harry’ego w Birmingham, nie szczędząc jej szczegółów. Dokładnie prezentowałam wszystko, co wtedy czułam, mając nadzieję, że dzięki temu zrozumie mnie lepiej. Po kolei zbierałam w zdania treść rozmowy, którą wtedy w kawiarni odbyłam z Liamem. Zdradziłam jej teorię Payne’a o przyjaciołach, wspomniałam o Danielle. Nie skąpiłam szczegółów opisom moich korepetycji u Liama. Bez cienia skrępowania mówiłam jej o wszystkim, co wtedy czułam. Kiedy skończyłam opowiadać dziewczynie o tym, co działo się, kiedy zdałam już wszystkie moje egzaminy, dałam jej chwilę na ułożenie w głowie wszystkich tych informacji. Siedziała, wpatrując się w podłogę. Dokładnie ją obserwowałam. Raz się uśmiechała, a innym razem marszczyła czoło. Byłam ciekawa, o czym wtedy myślała, ale nie chciałam jej naciskać. Wiedziałam, że zaraz podzieli się ze mną swoimi spostrzeżeniami.
- Ty się w nim naprawdę zakochałaś… - stwierdziła, spoglądając na mnie z uśmiechem. Cieszyłam się, że w końcu to zrozumiała i mogła cieszyć się tym razem ze mną. Z drugiej jednak strony ten uśmiech wzbudzał we mnie pewne obawy. Nie spodziewałam się, że tak zareaguje, myślałam, że znowu będzie zła, że znowu ją zawiodłam.
- Wiesz, może to zabrzmi głupio i dziecinnie. Może to tylko oklepany slogan rodem wyciągnięty z jakiegoś najtańszego romansidła – zaczęłam nieśmiało – ale czuję, że Liam to jest Ten Jedyny. Mam wrażenie, że to na niego czekałam całe życie, że Harry był tylko epizodem, że on tylko nauczył mnie doceniać bliskość i te wszystkie relacje.
- Wydaje mi się, że polubiłabym Liama, bo, tak to będzie pewnie idiotyczne, ale przypomina mi mnie. Naprawdę. Jest taką Caroline w męskim, może odrobinę zmienionym, wydaniu – odparła dziewczyna. Zaśmiałyśmy się na tyle głośno, że jedna z pielęgniarek zwróciła nam uwagę. Spojrzałam na nią. Wciąż była blada, a w jej czerwonych, opuchniętych oczach bez trudu można było zobaczyć jak wielki ciężar ma na swoim sercu. Suche, popękane usta trwały jednak w śmiałym uśmiechu. Uśmiechała się dla mnie, śmiała się ze mną.

Z trudem uniosłam w górę ciężkie powieki. Oczy jeszcze przez chwilę przyzwyczajały się do światła, a huki, trzaski, rozmowy i inne dźwięki, dobiegające do moich uszu, stawały się coraz wyraźniejsze. Kiedy ocknęłam się już na dobre, przypomniałam sobie, że przecież jestem w szpitalu. Siedziałam z rękoma wspartymi na dwóch sąsiednich krzesłach, a na moich kolanach wciąż spała Caroline. Byłam głodna, chciało mi się pić, z chęcią odwiedziłabym toaletę, a moje nogi były całkowicie zdrętwiałe. Nie ruszyłam się jednak z miejsca nawet o milimetr. Wiedziałam, że potrzebowała tego snu bardziej niż kiedykolwiek. Niewiadomo kiedy znowu uda jej się na dłuższą chwilę zamknąć oczy.
Przyszedł do nas lekarz, więc czy tego chciałam czy też nie, ale musiałam wyrwać ją ze snu.
- Caro, obudź się… - powiedziałam po cichu i pogładziłam policzek dziewczyny.  Spojrzała na mnie i mężczyznę w białym kitlu nieprzytomnym wzrokiem. Pewnie zastanawiała się, gdzie właśnie była. Po kilkunastu sekundach, w pełni obudzona i świadoma, stanęła tuż obok lekarza.
Zgodził się, aby Caro na chwilę weszła do sali Louisa. Musiała jednak zrobić to sama. Mimo że to nie miała być przyjemna wizyta, mimo że to nie miał być najpiękniejszy obrazek jaki miała w swoim życiu zobaczyć, weszła tam. Zrobiła to, bo chciała być z nim. Chciała chwycić go za rękę, dać mu znać, że kiedy się obudzi, ona będzie tuż przy nim. Posłała mi niepewne, pełne lęku spojrzenie, po czym zniknęła za drzwiami. Byłam o nią spokojna, wiedziałam, że najgorsze już za nami.

Niedzielny wieczór całe szczęście spędziłam już poza szpitalem. Leżałam na ciemnobrązowej rogówce, rozkoszując się dotykiem jego ciepłych dłoni. Dobrze było mieć pod dachem takiego osobistego masażystę stóp.
Mój telefon, leżący do tej pory całkiem spokojnie na stole, zawibrował. Nowa wiadomość.
- Co jest? – spytał Liam, kiedy spostrzegł szeroki uśmiech na mojej twarzy.
- Louis już się obudził, niedługo przeniosą go z OIOMU na zwykły oddział. Lekarze mówią, że wszystkie rany bez problemu powinny się zagoić. Czeka go tylko długa rehabilitacja lewej ręki. Nats, tak się cieszę! Kocham cię! – recytowałam treść wiadomości od Caro.
- Dobrze, że wszystko tak się skończyło – podsumował Liam.
- Chciałabym żebyś ich poznał. Oni są naprawdę cudowni – powiedziałam, po dłuższej chwili uważnego wpatrywania się w jego miłą twarz. Spojrzał na mnie tymi swoimi wesołymi, czekoladowymi oczyma.
- Nie mam nic przeciwko.
- Może chociaż sylwestra uda nam się spędzić jakoś razem – rzuciłam jakby od niechcenia, a Liam pokiwał tylko głową. Tak bardzo chciałam, żeby Lou i Caro poznali Liama. Chciałam się nim chwalić przed całym światem. Wiedziałam jednak, że dopóki nie wyjaśnię sprawy z Harrym, nie mogę przedstawić swojego nowego chłopaka Louisowi.
Oszukiwanie Harry’ego stało się jeszcze bardziej uciążliwe, od kiedy zbliżyłam się do Payne’a. Zaczynało brakować mi wymówek, tłumaczących moje ciągłe nieobecności. Nie mogłam już wszystkiego zwalać na naukę, bo przecież sesja już dawno za mną. Zresztą, Harry dobrze wiedział, że nigdy nie należałam do osób, siedzących przed książkami dzień i noc. Wiedział, że gdybym tylko bardzo chciała to znalazłabym czas. Tymczasem ja szukałam tylko i wyłącznie wykrętów. Czasem zabierałam laptopa ze sobą do mieszkania Liama. Na czas połączenia z Glasgow, siadałam na podłodze, a odmienne otoczenie tłumaczyłam małym remontem, wprowadzającym do mojego domu nowe kolory. Nie wiem czy Harry był we mnie tak zakochany, że wierzył w te wszystkie kłamstwa czy może naprawdę byłam w tym tak dobra, że nie miał szans, aby się zorientować w moich oszustwach.
Na czas rozmów z Harrym, Liam wychodził z mieszkania. Szedł pobiegać. Kiedyś przycisnęłam go, chcąc wyciągnąć od niego wszystko, co myśli na temat mój i Stylesa. Stwierdził, że wie, że już nic do Harry’ego nie czuję i to, co mówię Stylesowi nie znajduje żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości, ale on po prostu nie potrafi tego słuchać. Bał się, że zacznie być zazdrosny, nie chciał dostarczać sobie argumentów do ewentualnej kłótni. Wolał wyjść, zostawić mnie samą i dać mi czas na te „drobne” szachrajstwa.

Kiedy zaczynałam studia na zewnątrz panowała piękna, słoneczna jesień. Mijały kolejne dni, tygodnie, a wraz z nimi aura znacznie się zmieniła. Zaczęło być pochmurno i deszczowo. Termometry wskazywały coraz niższą temperaturę, a na ramiona trzeba było narzucać coraz grusze płaszcze. Nie narzekałam jednak na taką pogodę. To był tylko kolejny pretekst, aby jeszcze mocniej przytulić się do Liama, kiedy wieczorami przesiadywaliśmy w jego mieszkaniu. Nawet nie spostrzegłam kiedy zaczęłam spędzać w jego kawalerce kolejne i kolejne noce. Coraz więcej moich rzeczy zaczęło się gromadzić w jego szafie. Czułam, że już niedługo będę spędzała z nim każdą noc i każdy dzień. Będę widziała go o poranku i o zmierzchu. W końcu nie będę już niczego zazdrościła Caro, w końcu będziemy się rozumiały w stu procentach.
Nie zmieniło się jednak jedno – wciąż trwałam w moim chorym układzie z Harrym. Nadchodzące święta wyjątkowo mnie cieszyły. Miałam wtedy uwolnić się od wszystkiego, miałam stać się zupełnie „czysta” po tylu tygodniach życia w kłamstwie, iluzji.
Bałam się tego momentu, ale on nieubłagalnie nadszedł.


~ ~ ~ ~ ~
Rozwiązujemy kolejne supełki,
tworząc milion następnych.
Dobrych czy złych?

6 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział !! Jesteś najlepsza ! Tak się ciesze, że Lou zdrowieje, a Nats z Caro są jak siostry, a nawet nie wspomne o Liamie którego świetnie wykreowalaś w tym opowiadaniu ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite. Tworzycie niesamowitą historię, od której ciężko jest się oderwać. To, co potraficie zrobić z człowiekiem za pomocą słów - niezwykłe. Penie przez cały komentarz będę wychwalać waszą świetność i to opowiadanie, jednak dobrze; należy wam się. Chciałyście opisać ludzi, którzy żyją wokół was - brawo - udało wam się. Nie jest to sztuczne i naciągane, na każdym kroku czuć prawdziwość. Jakby to zdarzyło się naprawdę. Mimo wszystko wiem, że to jest wymysłem, tworem wyobraźni autorki. Ale... we wszystkim jest choć ziarnko prawdy :)
    Historia zatacza krąg. Było Toffi, które zostało zamienione na Szmaragdy, jednak one też okazały się zbyt słabe by zająć serce Natalie, więc przyszła kolej na Czekoladę. Nie rozumiem dlaczego, ale nie chcę. To jest idealne. Liam - wielki człowiek o czekoladowych oczach i gołębim sercu. Kocham go za to, że pomógł Nats, że jest, że będzie. Harry. Szkoda mi go. Zależy mu, próbował mimo dzielącej ich odległości. Chcę by zrozumiał Natalie. Caro to anioł stróż swojej przyjaciółki. Przeżywa razem z nią wszystkie wzloty i upadki. Przypomina mi kogoś. Lou, cóż. Zawsze mój, idealny, wiecznie szczęśliwy i pakujący się w kłopoty. Dziękuję, że piszecie tę historię. Piszcie ja i nie kończcie. Nigdy. Błagam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezusieńku... Klaudia
    Tak dawno się do Ciebie nie odzywałam. Przepraszam, że piszę to tutaj i przepraszam, że nie znalazłam czasu, by do Ciebie wcześniej napisać. Mam nadzieję, że jeszcze chociaż trochę mnie lubisz. Miałam Ci tyle do opowiedzenia ale to później, później.

    Opowiadanie jest cudowne. Powiem Ci, że czytam wiele fanfiction ale tylko 3 z 6 naprawdę mnie wciągają - "Cause Im tired of feeling alone" znajduję się w tej elicie ;) Każde z nich jest tak samo doskonałe, ale z tym jestem wyjątkowo związana. Być może to też przez to, że wiem, że jest w tym Twój wkład ♥

    A mało tego wyszłam na kompletną idiotkę, zapisując sobie Twojego bloga w zakładkach na panelu z rozdziałami i nie sprawdzać strony głównej. BYŁAM W TYLE OD 6 ROZDZIAŁU! Myślałam, że może przez wakacje nie masz czasu, bo wyjazdy itp.

    PS Odezwij się na e-mail. Chcę dostać sprawozdanie z matury!
    Buziaki, Ola

    OdpowiedzUsuń

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno ja po prostu kocham twoje opowiadania a szczególnie to które przeczytałam jako pierwsze czyli zrenice pełne nieba miałam wtedy jakieś 12 13 lat i szczerze mówiąc ja taka wariatka po prostu stałam się bardziej dojrzała emocjonalnie pomyślisz że dalej jestem wariatką ale jak dzisiaj znów wpadłam na zrenice to musiałam dać o sobie znać i jestem i DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ DZIĘKUJĘ TOBIE MIO ZA TO ŻE JESTEŚ I SWOJĄ TWÓRCZOŚCIĄ ZMIENIASZ LUDZI PISZESZ W TAKI CUDOWNY SPOSÓB ŻE AŻ DECH ZAPIERA NO ALE ŻYCZĘ DALSZEJ VENY I KIBICUJE W DALSZYCH PLANACH KOCHAM KOCHAM KOCHAM TWÓJ WIERNY PSYCHO FAN EWELINA :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaniedbałam czytanie.
    Chory układ, trójkąt, czas na zmiany
    Nowy początek, nowy czekoladowy świat. Ale czy bezpiecznie jest porzucać szmaragdy i tonąć w gęstej czekoladzie?

    OdpowiedzUsuń
  6. Coraz ciezej mi komentowac, bo z rozdzialu na rozdzial mam coraz wiecej mysli, ktore ciezko mi ulozyc w cos sensownego. Po prostu zakochalam sie w Waszym Liamie. Chyba kazda dziewczyna chcialaby spotkac takiego chlopaka w realnym swiecie. Taki chodzacy ideal, wyrozumialy, po prostu cudowny. Nats ma szczescie. Niesamowite jest to, ze nie robi jej awantur, ze rozumie jej sytuacje. O Harrym nawet juz nie wspominam, caly czas mysle to samo, co przy poprzednich rozdzialach.
    Pozdrawiam, xx.

    OdpowiedzUsuń