poniedziałek, 21 lipca 2014

8. "Chyba"

- Tu?! Chyba sobie żartujesz! Nie wejdę tam! Nie ma mowy! – wzbraniał się, kiedy stanęliśmy pod klubem karaoke.
- Będzie fajnie, zobaczysz – przekonywałam go. Bez skutku.
- Nie, nie ma opcji. Jadę do domu – rzucił, po czym odwracając się na pięcie zaczął iść w kierunku najbliższego przystanku autobusowego. Znałam go już trochę i wiedziałam, co w takim momencie należy zrobić, w jaki czuły punkt uderzyć. Ambicja.
- Boisz się! No jasne, leć do domu, przecież nie dasz rady zaśpiewać przed publicznością! Fałsz na fałszu i nic więcej! Wygwizdaliby cię! – krzyczałam w jego stronę. Zatrzymał się. Przez chwilę wahał się, walczył sam ze sobą, zastanawiając się, w którą stronę powinien pójść. Uśmiechnęłam się triumfalnie kiedy zaczął iść w moim kierunku.
- Będą błagać o bis, a fanki będą zabijały cię wzrokiem, że nie są na twoim miejscu – rzucił groźnie spoglądając w moje oczy. Uśmiechnęłam się bezczelnie.
- Pokaż na co cię stać, mistrzu – powiedziałam po cichu, zbliżając się do niego na tyle, że czułam jak mój oddech muska jego wargi. Objął mnie ramieniem, nakazując mi iść w stronę klubu. Nie wszczynając niepotrzebnych protestów, posłusznie szłam we wskazywanym mi przez niego kierunku.
Zajęliśmy jeden ze stolików i czekaliśmy aż show wreszcie się rozpocznie. Zgodziłam się na warunek Liama – stwierdził, że nie pójdzie na pierwszy ani na drugi ogień. Wyszło na to, że zawładnął sceną jako piąty śmiałek.
Stanął przy DJu i przez chwilę wpatrywał się w ekran komputera. Kiedy w końcu wybrał piosenkę, spojrzał na mnie z wyraźną satysfakcją, może nawet wyższością. Wyglądał trochę jakby mówił „teraz ci pokażę na co mnie stać”. „Dalej Payne, śmiało. Zgnieć mnie swoim wokalem” szepnęłam w myślach.
- Cześć wszystkim – nieśmiało powiedział do mikrofonu – Trochę się denerwuję, ale mam nadzieję, że mnie nie wyrzucicie – zażartował. Spojrzał w moją stronę. Uśmiechnęłam się, choć sama nie wiem czy chciałam go bardziej wesprzeć czy może dać mu do zrozumienia, że nijako walczy teraz o swój obraz w moich oczach.
Z głośników zaczęła sączyć się przyjemna muzyka. Skądś kojarzyłam tę melodię. Dopiero kiedy dotarły do mnie słowa, przewijające się niemal przez całą piosenkę, skojarzyłam utwór. Payne postawił na klasykę i wybrał Beatlesów.

And when the broken hearted people, 
Living in the world agree, 
There will be an answer, let it be. 
For though they may be parted there is, 
Still a chance that they will see, 
There will be an answer, let it be.

Nie sądziłam, że aż tak zapatrzę i zasłucham się w Liama. Rozejrzałam się po lokalu. Wszystkie rozmowy ustały. Oczy każdej zgromadzonej tam osoby skierowane były tylko na niego. Zahipnotyzował tłum. Zaczarował mnie. Poddałam się mu z pełną tego świadomością. Dałam się mu prowadzić, ponieść gdzieś daleko stąd. Chciałam zamknąć oczy i skupić się tylko na słuchaniu, ale nie potrafiłam. Natychmiast podciągnęłam powieki w górę. Brakowało mi widoku jego pokrytych lekkim zarostem policzków  i czekoladowych oczu, które teraz już śmiało spoglądały na widownię.
Wszyscy zaczęli bić brawo i prosić o bis. Liam dopiął swego. Teoretycznie powinnam być niezadowolona, przecież mówiłam mu, że nie podoła, że zawiedzie. Tymczasem cieszyłam się, że dał się porwać muzyce, że pokazał wszystkim na co go stać.
Payne pozostał w twórczości Beatlesów. Na swój bis wybrał „Hey Jude”. Jak poprzednim razem wszyscy zatrzymali się na chwilę, poświęcając mu to, co mieli najcenniejszego – swój czas. Ponownie w lokalu rozległy się gromkie brawa. Liam ukłonił się, posłał widowni szczery uśmiech i wrócił do naszego stolika. Miał rację. Wszystkie dziewczyny odprowadzały go wzrokiem, mając cichą nadzieję, że może przysiądzie się właśnie do nich. On jednak szedł z wysoko uniesioną głową, kierując swoje czekoladowe spojrzenie tylko na mnie.
- I jak było? – zapytał, kiedy usiadł obok. Natychmiast pociągnął solidny łyk soku.
- No tak powiem ci, że od biedy ujdzie – droczyłam się z nim. – Dałeś czadu!
Wychodząc z klubu po północy czułam się jakbym opuszczała imprezę życia choć siedziałam tylko z colą w dłoniach. Dowiodło to tylko starej i całkiem dobrze znanej mi prawdzie, że najważniejsze jest towarzystwo. Towarzystwo Liama zdecydowanie mi odpowiadało.
- Wielkie dzięki za taki wieczór. Potrzebowałem tego – stwierdził, gdy mój samochód stał już pod jego blokiem.
- Nie ma za co – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Chłopak wysiadł z pojazdu i przeszedł kilka kroków w stronę wejścia do budynku.
- Wszystko fajnie, ale nie zapłaciłeś – powiedziałam, stając przed autem. Oparłam się o zamknięte drzwi i z wielką frajdą wpatrywałam się w zdezorientowaną twarz chłopaka – Podziękowania przyjmuję tutaj – dodałam, kładąc palec na lewym policzku.
- Jesteś niemożliwa – mruknął pod nosem, idąc w moją stronę.
- I właśnie to we mnie lubisz.
Liam zbliżył swoje usta do mojego policzka, jednak zanim jego wargi dotknęły mojej skóry, odwróciłam głowę i przylgnęłam do jego ust. Czułam, że z początku chłopak chciał się wyrwać, uciekać. Im dłuższy był jednak nasz pocałunek, tym pewniejszy stawał się Liam. Prawą rękę oparł o samochód, a lewą ułożył na dole moich pleców, aby zbliżyć mnie do siebie w silnym uścisku.
- Od początku wiedziałaś, że to się tak skończy. Planowałaś to, prawda? – zapytał, kiedy nasze usta były już osobno. Spojrzałam w czekoladowe tęczówki.
- Od kiedy tylko cię zobaczyłam chciałam zrobić to i jeszcze kilka innych rzeczy – powiedziałam tak pewnym głosem, że zadziwiłam aż samą siebie. Musnęłam wargami jego podbródek i linię szczęki. Połaskotałam czubkiem nosa płatek jego ucha.
- A co z twoim chłopakiem? – spytał, chcąc zepsuć całą atmosferę.
- Wreszcie będę miała solidny powód żeby z nim zerwać i nie męczyć się już dłużej – oznajmiłam oschłym, zimnym głosem. – To jak? Mogę zostać na noc?
Moje serce waliło jak szalone. Zachowywałam się całkiem inaczej niż zwykle. Nie liczyło się teraz nic oprócz mojej zachcianki. Nie liczyło się nic oprócz niego. Ta chwila, kiedy czekałam na odpowiedź zdawała się trwać wiecznie.
- I to nie na jedną… - szepnął Liam, a ja poczułam jak z mojej klatki piersiowej spada wielki ciężar. Poczułam niebywałą ulgę. Jakie to niedorzeczne – czuć ulgę w momencie, kiedy grzeszy się tak okrutnie, kiedy się zdradza.
Liam pociągnął mnie w stronę wysokiego budynku. W biegu wcisnęłam klawisz, zamykający samochód. Teraz byłam już spokojna. Teraz byłam już cała jego. Teraz on był cały mój.
Niepostrzeżenie przemknęliśmy przez klatkę schodową i błyskawicznie wpadliśmy do kawalerki chłopaka. Jednym ruchem zdjęłam swój płaszcz, by kilka sekund później lodowatymi dłońmi pozbawić Liama jego skórzanej kurtki. Jeszcze nigdy nie pragnęłam nikogo tak jak jego w tamtym momencie. W sposobie w jaki mnie dotykał, w zachłanności jego pocałunków czułam, że on chce mnie nie mniej niż ja jego. Miałam wrażenie, że czuliśmy się dokładnie tak samo. Oboje potrzebowaliśmy bliskości. Oboje tak bardzo tęskniliśmy za intymnością, którą mogliśmy z kimś dzielić. Byliśmy obecni, ale trochę odcięci od tego, co działo się wokół nas. Teraz miało się to zmienić.
Na nagich plecach czułam ciepły dotyk jego dłoni. To ciepło mnie relaksowało i odprężało. Pozwalało odpłynąć gdzieś daleko, zabierając go ze sobą.
Oplatając ręce wokół jego szyi znajdowałam się tak blisko jego ciała jak jeszcze nigdy. Już nie raz widziałam go bez koszulki. Teraz jednak mogłam swobodnie przyciskać swoje ciało do jego tułowia. Pewny, silny uścisk jego ramion sprawiał, że czułam się bezpiecznie. Nic mi nie groziło. Już nikt nie mógł mi go zabrać.
Po moich gładkich nogach sunęły jego szorstkie ręce. Zbliżył się do mnie. Przez moment zdawało mi się, że upadam. Nie krzyczałam, nie wyrywałam się. On nad wszystkim panował. Panował nade mną. Więził mnie teraz w swoich ramionach. Oszałamiał mój umysł kolejnymi pocałunkami. Chciał, abym straciła nad sobą kontrolę. Robił to dobrze. Pragnął stłamsić mnie jeszcze bardziej, więc zaczął w jakiś dziwny sposób splatać ze sobą nasze nogi. Czułam jak szorstka była jego skóra, a pokrywające ją włoski łaskotały moje łydki. Każdy jego dotyk żądał mojego odprężenia. Nie opierałam się.
Delikatne pocałunki i subtelne muśnięcia dosłownie opuszków jego palców, pozostawiały na mojej skórze palące ślady. Jakby zostawiały na niej swój znak. Każda z tych swojego rodzaju blizn wypromieniowywała na moje ciało przyjemne dreszcze. Impuls obejmował swoim działaniem każdy zakamarek mojego organizmu. Każdy.
Krople potu zaczęły pojawiać się na naszych czołach. Złapanie oddechu graniczyło z cudem. Biegające bez opamiętania po całym ciele dreszcze doprowadzały do szaleństwa. Zatraciłam się w nim. Pozwoliłam mu zgubić się we mnie.
Straciliśmy oddech, straciliśmy siebie z osobna, aby odnaleźć siebie razem, aby zacząć oddychać w jednym rytmie. Spojrzałam w czekoladowe tęczówki. 
- Dobrze, że nie miałeś rano czasu na ścielenie łóżka – zaśmiałam się. Odwzajemnił gest.
- Od zawsze byłem zapobiegliwy.
- Wiesz, chyba się w tobie zakochałam – powiedziałam bez cienia wątpliwości. „Chyba” użyłam bardziej z ostrożności. Byłam pewna swoich uczuć. Kochałam Liama Payne’a całą sobą, każdym pierwiastkiem mnie. Duszą i ciałem.
- Natalie Watts zakochałem się w tobie odkąd zobaczyłem cię 18 września 2014 roku około godziny 13 w uniwersyteckiej kawiarni. Od tamtej pory jedyne co chciałem widzieć, jedyne w co chciałem patrzeć to te zielone tęczówki. Co one w sobie mają, że tak mnie zaczarowały?
Powinnam osłupieć. Powinnam zaniemówić.
- Kiedyś ci powiem, panie Payne – oznajmiłam tajemniczo i na dłuższą chwilę przylgnęłam do jego ciepłych warg. Wtuliłam się w silne ramię i przymknęłam oczy. Nie chciałam spać, choć sen mnie męczył. Pragnęłam wiedzieć wszystko, co dzieje się kiedy byliśmy razem. Sen wiązał się z nieświadomością. Nieświadomością, której wolałam uniknąć.






~ ~ ~ ~

Nie ma czasu na sen.
Okropieństwa duże i małe.
Zawirowania i zakręty.
Buziak.


3 komentarze:

  1. O bożeboże, mam zawał :D Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę kibicowała komuś innemu niż Harremu, ale stało się. Jestem w niebie :D

    thepastisatattoo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. :o .....zabrakło mi słów ;-; WOOOW !! Jeju jak ja się ciesze, że sobie wreszczie wyznali miłość :3 Ale co z Harrym ? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  3. Woah, woah, woah! Co za rozdzial, co za emocje! Szczerze sie jak glupia przez Was! <3 gosh, stalo sie! I to w dodatku wyznali sobie milosc, aw *-* tylko... Tylko smutno mi sie robi jak pomysle o Hazzie. On tak bardzo ja kocha... Ale to co ona czuje do Liama... Nie, tego nie da sie nawet porownac, to jest takie... Spontaniczne, nieprzewidywalne, odwazne.
    Jedno wielke aw, bo co tu duzo mowic.
    Pozdrawiam, xx.

    OdpowiedzUsuń