niedziela, 2 lutego 2014

16. Kolacja ze śniadaniem

     - A Harry? On nie jest na mnie zły? – pytałam dalej.

     Z każdym słowem dziewczyny, mogłam wziąć coraz głębszy oddech. Z każdym jej słowem było mi coraz lżej.
     - Musisz z nim sama porozmawiać – odparła tajemniczo. – Ale bez obaw. Na początku było mu przykro, faktycznie, ale potem zdał sobie sprawę, że przecież nie zrobiłaś nic złego. Zrozumiał, że przecież kiedyś kochałaś Zayna i nie możesz go tak po prostu wymazać ze swojego życia.
     - Kocham cię – odpowiedziałam radośnie i ponownie przytuliłam dziewczynę.
     - Wiesz, ciekawiło nas szczególnie jedno… – zaczęła Caro, kiedy już na spokojnie usiadłyśmy naprzeciw siebie na łóżku. – Co ty mu wtedy powiedziałaś? No wiesz, na scenie?
     Uśmiechnęłam się pod nosem. To była jedyna rzecz, która wydarzyła się tamtego wieczora, z której mogłam być dumna. Wtedy to ja byłam zwycięzcą, a Malik przegranym.
     - Powiedziałam mu, że był błędem – odparłam, nie patrząc nawet na Caroline. W końcu podniosłam wzrok na dziewczynę. Jej niedomknięte usta były chyba najlepszym wyrazem szoku, w jakim właśnie trwała. Mówiłam więc dalej. – Powiedziałam mu, że był najpiękniejszym błędem jaki w życiu zrobiłam… ale wciąż błędem.
     - Jestem z ciebie dumna – cicho stwierdziła Caro i mocno mnie objęła.
     Chyba jeszcze nigdy nie wyprzytulałyśmy się tyle, ile tamtego wieczora. Potrzebowałam tego. Łaknęłam jej obecności. Marzyłam o jej złotych przemyśleniach i maminych poradach. Pragnęłam jej obecności.
*
     Myślałam, że następny tydzień będzie dla mnie dużo większym wyzwaniem. Tymczasem wszystko działo się tak, jak zwykle. Uśmiech Harry’ego był tylko dla mnie. Przed wrogimi spojrzeniami ochraniały mnie jego ramiona. Jego ciepłe spojrzenie sprawiało, że całkowicie zapominałam o obecności Zayna w pobliżu.
     - Masz jakieś plany na weekend? – spytał Harry, kiedy w słoneczne środowe popołudnie wyszliśmy ze szkoły. Ostatnimi czasy zdarzało nam się wracać do domu we dwójkę. Niemal zawsze, kiedy mieliśmy nieco luźniejszy dzień, Lou porywał Caroline zaraz po szkole. Powoli zaczynałam się do tego przyzwyczajać.
     - No więc? – znowu zabrzmiał przyjemny głos chłopaka, a jego dłoń wsunęła się w moją. Ten gest chyba nigdy mi nie spowszednieje. Lubiłam tak iść, trzymając go za rękę. Czując, że jest przy mnie. Wiedząc, że jestem dla niego najważniejsza.
     - Ja i jakieś plany na weekend? Miałbym może gdzieś wyjechać? No błagam cię – zaśmiałam się. – Moimi jedynymi planami jesteś zawsze ty i Caroline – odparłam i odwróciłam twarz w stronę chłopaka, a on natychmiast cmoknął moje usta.
     - W takim razie już masz plany – odpowiedział Styles. Poczułam jednak, że to nie jest wszystko, co ma do powiedzenia w sprawie ostatnich dni tygodnia. On zdecydowanie coś kombinował.
     - A może powiesz mi jakie? – spytałam w końcu.
     - To będzie niespodzianka – mówił, pastwiąc się nade mną na ten swój szarmancki sposób – Ale jedno niestety muszę ci zdradzić… Co byś powiedziała gdybym zaprosił cię na kolację ze śniadaniem? – spytał, a dołeczki w jego policzkach stały się jeszcze wyraźniejsze niż zwykle. Mimo że pytanie Stylesa mocno mnie zdziwiło, postanowiłam zachować zimną krew.
     – Ja nie mam nic przeciwko, ale wątpię żeby moi rodzice pozwolili mi zostać u ciebie na noc albo żeby twoja mama nie miała nic przeciwko temu pomysłowi.
     - Mama wyjeżdża na szkolenie na cały weekend. Ja zostaję w domu. Z Lottie. Ale to chyba nie problem, prawda? – spytał, a kiedy ja pokiwałam twierdząco głową, kontynuował. – A twoim rodzicom powiesz, że idziesz na noc do Caroline. Na to się chyba zgodzą, prawda?
     Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się chyba najszerzej jak tylko potrafiłam. Nie dowierzałam w to, co słyszę.
     - Ale ty jesteś zły. Ale to jest niegrzeczne i niemoralne. Nieładnie tak, wiesz? – odpowiedziałam w końcu.
     - A bo to pierwszy raz – skwitował, po czym przyciągnął mnie do siebie i na dłuższą chwilę przywarł do moich ust. – Poza tym, przecież wiem, że cię to kręci – zamruczał tuż nad moim uchem. Nie odpowiedziałam tylko natychmiast przykryłam ten jego cwany uśmieszek ciepłym pocałunkiem.

*
     „Jeszcze tylko czwartek, połowa piątku i będzie cudownie. Dasz radę Nats, dasz radę”,  mówiłam sama do siebie, kiedy wieczorem stanęłam przed lustrem. Ostatnio wyjątkowo dokładnie się w nim przeglądałam. Szukałam z uporem maniaka wszystkich niedociągnięć. Dokładnie wypatrywałam lepszych stron swojego ciała. Domyślałam się, że w piątkowy wieczór usta Hazzy będą dotykały nie tylko moich ust. Czułam, że jego oddech będzie łaskotał moją szyję, dekolt, brzuch… Drżałam na samą myśl o tak bliskim kontakcie z Harrym. Miało już nie być tajemnic. Miały zniknąć miejsca nieodkryte. Miała ulotnić się „moja” intymność, zamieniając się w „naszą”.
*
     W czwartkowe popołudnie musiałam powiadomić o planach Stylesa Caroline. Dziewczyna miała stanowić moją przykrywkę. Miałam nadzieję, że nie będzie z tym większego problemu.
     - Jeśli chodzi o mnie to jakoś dam radę, choć wiesz, że nie jestem najlepszym kłamcą – stwierdziła Caro. Pokiwałam twierdząco głową, dodając, że przecież pewnie i tak nie będzie miała okazji żeby opowiadać komukolwiek o tym jak spędziłam u niej noc. Po dłuższym zastanowieniu dziewczyna spojrzała na mnie i poważnym tonem spytała: – Na pewno wiesz w co się pakujesz? Na pewno tego chcesz?
     Z wielkim uśmiechem skinęłam głową, dając Caro do zrozumienia, że to jest właśnie to, czego pragnę. Mimo to jej pytanie, ton głosu, którym wtedy mówiła wzbudziły we mnie jakieś dziwne wątpliwości. Zaczęłam się zastanawiać czy może będę później tego żałowała. Rozważałam czy na pewno jestem na to gotowa.
     Zdołałam wymyślić tylko jedno: kiedy jak nie teraz? Kiedy mam kochać jak szalona jak nie teraz? Kiedy mdleć z miłości jeśli nie teraz? „Kiedyś” to zbyt odległa kraina. Tak bardzo niepewna, ledwie istniejąca. Teraz toczy się życie. Teraz mogę robić, co zechcę.
*
     Dałam radę. Przeżyłam. W końcu nadeszło tak długo wyczekiwane piątkowe popołudnie. Z uśmiechem na ustach wyszłam z domu, oznajmiając mamie, że wrócę jutro około południa. "Boże, jak to pięknie brzmi", pomyślałam.
     Na ramieniu miałam czarną torbę, w której obowiązkowo znajdowała się szczoteczka do zębów, jakaś bielizna i podstawowe kosmetyki.
     Byłam już pod blokiem Stylesa, kiedy poczułam wokół talii silny uścisk. Niemal w tym samym momencie na mojej szyi spoczął krótki pocałunek.
     - Nieładnie tak znienacka napadać nieznajome dziewczyny – stwierdziłam, stając przodem do chłopaka. On łobuzersko się uśmiechnął i cmoknął moje usta.
     - Jest ładna pogoda, więc pomyślałem, że zabierzemy gdzieś małą – poinformował mnie, kierując wzrok na biegnącą w naszym kierunku Lottie.
     - No cześć księżniczko – powiedziałam radośnie, biorąc uroczą blondynkę na ręce. – Ale ty już jesteś duża – stwierdziłam, spoglądając w jej błękitne oczy.
     Po chwili spacerowaliśmy we trójkę po pobliskim parku. Kiedy szliśmy chodnikiem, wszyscy mijający nas ludzie spoglądali na nas jak na wyjątkowo młodą rodzinę. Za każdym razem wymienialiśmy się z Harrym porozumiewawczymi uśmieszkami. Faktycznie, czteroletnia dziewczynka, trzymająca za ręce dwoje osiemnastolatków mogła wzbudzać pewne podejrzenia.
     Usiedliśmy z Harrym na ławce, a jego młodsza siostra szalała na placu zabaw. Delikatne promienie zachodzącego słońca malowały krajobraz w najróżniejsze odcienie pomarańczy i żółci. Z pobliskiej budki wydobywał się słodki zapach ciepłych gofrów, a wokół słychać było dłuższe i krótsze okrzyki bawiących się w pobliżu dzieci. Uważnie przyglądałam się biegającej po całym placu Charlotte.
     – Jak się tam wybiega to będzie dzisiaj spała jak zabita – palnęłam bezmyślnie.
     - I o to właśnie chodzi – przyjemnym, wyjątkowo głębokim głosem podsumował Styles. Spojrzałam na niego i dopiero malujące się na jego policzkach dołeczki dały mi do zrozumienia jak zabrzmiało to, co powiedziałam. Odwróciłam wzrok i uśmiechając się delikatnie, przygryzłam dolną wargę.
     - Idziemy już? – spytał Harry, jak gdyby nigdy nic.
     Zamiast odpowiedzieć, podniosłam się z ławki i chwyciłam go za rękę. Zgarnęliśmy z placu zabaw Charlotte i ruszyliśmy z powrotem do domu Stylesów.
     - Natalie… - zaczęła nieśmiało dziewczynka. Mała blondynka odpoczywała właśnie, niesiona przez swojego starszego brata. Muszę przyznać, że Styles wyglądał z nią naprawdę uroczo.
     - Taak? – spytałam, uśmiechając się do Lottie.
     - Harry ma dla ciebie niespodziankę – zdradziła mi dziewczynka.
     - Ty mała paplo! Miałaś nic nie mówić – skarcił ją Styles.
     - Ale przecież ja nic nie powiedziałam!
     - Właśnie, przecież nic nie powiedziała – broniłam Charlotte.
     - Widzisz! – z pretensją spojrzała na swojego brata. Wyglądała przesłodko.
     Po wejściu do mieszkania Lottie natychmiast zaprowadziła mnie do salonu. Siostra Harry’ego prezentowała mi swoje zabawki, opowiadała o swoich lalkach, chwaliła się rysunkami przywieszonymi do wielkiej szafy. Z uśmiechem wysłuchiwałam jej opowieści o tym, co dzieje się w przedszkolu albo jaki Harry jest dla niej niedobry.
     W pewnym momencie do pokoju wkroczył Styles, trzymając w ręku niewielki talerzyk.
     - Smacznego – powiedział, stawiając naczynie przed twarzą dziewczynki.
     Ona nie mówiąc już ani słowa, ze smakiem zaczęła pałaszować bułkę wysmarowaną słodkim dżemem. Widać, że to zdecydowanie jej ulubiona kolacja.
     - A my co będziemy jeść na kolację? – spytałam, zerkając na Stylesa.
     - Robaki… - z grymasem na twarzy odpowiedziała za brata Lottie.
     - Nie robaki – odparł Harry, załamując ręce. – Zobaczysz.
     - Ale ja już chcę wiedzieć! Poza tym z kuchni tak ładnie pachnie! – powiedziałam i błyskawicznie podniosłam się z dywanu, ruszając w stronę kuchni. Ledwie jednak przekroczyłam próg salonu, a Styles już zdążył mnie złapać.
     - No powiedz mi, co tam szykujesz – błagałam, spoglądając w jego jasne oczy. On stał nade mną i tylko bezlitośnie się uśmiechał. Nie miał zamiaru przerywać panującej między nami ciszy.
     - Marsz do salonu i nie waż mi się zaglądać do kuchni – stwierdził poważnie.
     Zmrużyłam oczy i posłusznie wróciłam do Lottie. Zerknęłam za okno. Po słońcu nie było już ani śladu. Na zewnątrz zapanował już mrok.


Wszystko w najlepszym porządku. Lecimy dalej. Jesteście ciekawe jak będzie dalej? ;>
Dziękujemy Wam bardzo za tyle odwiedzin i za Wasze komentarze Słońca.
Buziaków moc,
K&M

6 komentarzy:

  1. kolacja ze śniadanie? ej, to tak super brzmi! :)
    cieszę się, że Harry nie jest na nią zły i że dobrze im się układa. i ma u mnie plusa za tą propozycję zostania u niego na noc haha :D
    Lottie jest przesłodka, taka kochana, aż chce taką siostrę (takim bratem jak Harry też nie pogardzę xd). a Natalie jest tak samo niecierpliwa i ciekawska jak ja, kiedy chodzi o jedzenie :p
    czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Woooohoohooooohho !!! ale mega świetny rozdział !!!aaaaaaaaaaa..wszystko czytałam jak zawsze na jednym wdechu ;D O mój boże Harry ....;) co ty tam szykujesz ?!!:) No weź wygadaj się już;D OMG !! nie wiem co mam napisać zbrakło mi słów ..;)) Jest genialnie !!!!;) Proszę dodaj szybciej rozdział bo wybuchnę..;D Jej nie wiem jak reszta ale jestem mega podjarana tym śniadaniem ..hahha nie mówiąc nic o kolacji *_* Jest cudnie gghahggag oddaj mi troszkę swojego talentu proszę;) i jeny..Lottie taka słodka ;)
    Czekam na nowy świetny rozdział!!:)
    Pozdrawiam i życzę dużo wenyy !;*** @Best_faan_ever

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrr kolejny tydzień czekania na najlepszy wątek... Za to Was kocham. Za wspaniałe rozdziały i ten dreszczyk emocji, który mi dajecie z każdym przeczytanym zdaniem ♥
    Buziaki, Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Woow rozdział na prawdę niesamowity! Dlaczego nie znalazłam tego bloga wcześniej?! Będę cię odwiedzać o wiele częściej. Tym czasem zapraszam też do siebie. Kto wie może spodoba ci się i zostaniesz na dłużej x http://i-and-five-boys.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. Cieszę się, że nie ma żadnych zgrzytów między nią a Harrym. Mam nadzieję, że ta ich noc będzie pełna niespodzianek. Pozdrawiam i życzę dużo weny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ufff, uff, Harry to jednak mądry chłopiec. Naprawdę się cieszę, że nie obraził się na Nats, ani nie przestał się odzywać, ani się nie kłócił. Dobrze, że rozumie, że to była miłość N. i nic więcej. W ogóle, ten rozdział ocieka zajebistością, Wiecie? Jak Hazza zaprosił ją na noc, no, ja myślę, że będzie się jeszcze działo, co? Naprawdę bardzo, bardzo cieszę się, że oni są razem. Że nie ma żadnych zgrzytów, że dobrze się ze sobą czują, że są tak blisko. Mam nadzieję, że Zayn w żaden sposób tego nie zepsuje. Ani Louis, ani nikt inny.
    Pozdrawiam, xx

    OdpowiedzUsuń