niedziela, 29 grudnia 2013

11. Północ

     - No cześć – powiedziałam do słuchawki, w której niemal natychmiast zabrzmiał głos Stylesa. Z początku chłopak wypytywał mnie o różne szczegóły, mimo że dobrze znał nasze plany.
     - Wiesz… bo mam takie pytanie – zaczął w końcu przechodzić do sedna. – Nie masz nic przeciwko żeby Lou potem do nas dołączył?
     - Nie no, coś Ty – odparłam radośnie. – Im więcej osób, tym lepiej.
     - Kto ma wpaść? – spytała Caro, kiedy ja chowałam telefon w torebce.
Dotychczas siedziała wpatrzona w ekran komputera, kiedy jednak przed dłuższy moment nie uzyskała odpowiedzi, rzuciła mi spojrzenie „powiesz mi w końcu czy nie?”. Chciałam przez krótką chwilę zachować tę wiadomość tylko dla siebie.
     - Twój sąsiad ma do nas dołączyć... potem – odpowiedziałam powoli, dokładnie artykułując każdy wymawiany wyraz. Caroline przygryzła dolną wargę.
     - Mój sąsiad, powiadasz? Uhum, no to miło – oznajmiła, unosząc jedną brew.
     - Bardzo miło, ale teraz powinnyśmy się już ubierać – zarządziłam i pogoniłam dziewczynę.
     Niedługo potem, minimalnie spóźnione pognałyśmy na przystanek. Nie miałyśmy problemu z podbiegnięciem na autobus. Nie byłyśmy zwolenniczkami wysokich szpilek na potańcówkach. Według nas chodziło przecież głównie o to, żeby się wyszaleć, potańczyć, przyjemnie spędzić czas. Niepotrzebne było nam męczenie się w niewygodnych butach.
     Weszłyśmy do środka lokalu i niemal natychmiast ogarnęła nas mgła papierosowego dymu. Nie cierpiałam tej rzeczy w klubach. Ten nieprzyjemny zapach był tak silny, że już nie raz nawet moja bielizna zdołała nim przesiąknąć.
     Podążałyśmy w głąb knajpki. Muzyka stawała się coraz głośniejsza. Wokół zaczynało się pojawiać coraz więcej mniej i bardziej znajomych twarzy.  W końcu znalazłyśmy lożę zajmowaną przez naszą grupę. Był już tam oczywiście Niall i Dean, a nawet Amy z Paulem zawitali. Nie zabrakło też kilku dziewczyn, z którymi kochałyśmy imprezować. Kto jak kto, ale one potrafiły rozruszać każde towarzystwo.
     Nie czekając aż parkiet się zapełni, odłożyłyśmy torby i z piskiem rozpoczęłyśmy zabawę. Prawie zawsze tak było. Prawie zawsze tańczyłyśmy jako pierwsze w klubie. Prawie zawsze wszyscy uważali nas za pijane, mimo że prawie nigdy nie piłyśmy na imprezach. Lubiłam mówić, że byłam wstawiona. Nie chodziło o alkohol. Ja byłam pijana moim szczęściem. Tyle mi wystarczało.
     W pewnym momencie poczułam na swoich biodrach znajomy dotyk. Instynktownie, błyskawicznie się odwróciłam, mimo że dobrze wiedziałam czyje dłonie mnie obejmują. Uśmiechnęłam się szeroko na powitanie, chłopak odpowiedział tym samym.
     Przez dłuższą chwilę tańczyłam z Harrym, tuż obok dziewczyn. Kiedy susza w moim gardle nie pozwalała mi się już dobrze bawić, wzięłam Stylesa za rękę i pociągnęłam w stronę naszej loży. Stanęliśmy w kącie sali, gdzie było w miarę cicho.
     - Muszę się czegoś napić – powiedziałam wprost do ucha Harry’ego.
     Musnęłam ustami skrawek jego skóry, tuż pod linią szczęki. Nie wiem dlaczego to zrobiłam. Nie mam pojęcia, czym się kierowałam i jaki był tego cel. Ja po prostu musiałam. Nie umiałam sobie tego racjonalnie wytłumaczyć. Najzwyczajniej w świecie chciałam poczuć pod ustami jego szorstką skórę. Chciałam zrobić mu małą przyjemność, podarować mu taki ułamek pieszczoty.
     - Woda? – spytał, jak gdyby nigdy nic.
     Pokiwałam tylko głową. Spodziewałam się, że pójdzie w stronę baru, ale on miał inne plany. Objął mnie, a potem przy wszystkich zaczął bezwstydnie całować. Jego usta kilka razy połaskotały najczulszy fragment mojej szyi. Gdy tylko jego wargi zbliżyły się w stronę wrażliwej okolicy, zadrżałam. Gdy złożył ten krótki pocałunek na strategicznym skrawku mojego karku, przez moje ciało przepłynął przyjemny dreszcz.
Na koniec, chłopak uśmiechnął się łobuzersko i ruszył w stronę baru, a ja podeszłam do reszty. Stałam teraz przy loży i rozmawiałam ze znajomymi, czekając aż wróci Styles.
     W pewnym momencie zauważyłam, że z sali wychodzi wyraźnie podenerwowana Caroline. Już chciałam do niej podejść i zapytać, co się stało, ale zauważyłam, że krok za nią podąża Dean. Stanęli naprzeciwko siebie. Caroline przyłożyła dłoń do dolnej wargi. Zawsze tak robiła, kiedy potrzebowała chwilę na zastanowienie się. W końcu zaczęła mówić coś do chłopaka. Widziałam, że nie była zła. Mówiła spokojnie, była pewna siebie i, co najważniejsze, pewna swoich słów. Liczyła się ze wszystkim, co wychodziło z jej ust.
     Dean stał przed nią i wyglądał komicznie. Wysoki, postawny chłopak dawał się właśnie terroryzować niedużej dziewczynie. Miał dziwną minę, jakby trochę zawiedzioną. Może smutną. Widać było, że nie spodziewał się takiej reakcji Caro. Kiedy dziewczyna skończyła mówić, on tylko grzecznie pokiwał głową i odmruknął coś pod nosem.
     Caroline odwróciła się na pięcie, wzięła wdech i ponownie ruszyła na podbój parkietu. Byłam niebywale ciekawa tego, co przed chwilą zaszło między tym dwojgiem. Stwierdziłam jednak, że poczekam aż Caro chwilę ochłonie i dopiero potem dowiem się, co się stało.
     - Proszę – zabrzmiał miły głos, a na policzku poczułam ciepły oddech. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Harry’ego podającego mi butelkę wody. – Coś się stało? – dodał, widząc rozkojarzenie wymalowane na mojej twarzy. Uśmiechnęłam się i wymijająco spytałam o Louisa. Zastanawiałam się, kiedy przyjaciel Stylesa zaszczyci nas swoją obecnością. Chłopak spojrzał na zegarek i zmarszczył czoło.
     - Rzeczywiście, powinien już być. Dochodzi północ – powiedział, nie odrywając wzroku od tarczy zegarka. – Wiesz, wyjdę na zewnątrz i zadzwonię do niego. Może nie umie tu trafić – dodał, po czym ruszył w stronę wyjścia.
     Może to nie było miłe, ale chyba trochę odetchnęłam z ulgą. Chciałam dorwać Caroline i wypytać ją o Deana. Nie czekałam długo. Kilka minut później dziewczyna podeszła do mnie i nie pytając o zgodę, sięgnęła po moją butelkę z wodą, biorąc solidny łyk. Nic nie mówiłam, tylko spoglądałam na jej zmęczoną twarz. Czekałam aż sama zacznie mówić. Nie miałam zamiaru niczego z niej wyciągać. Wiedziałam, że dziewczyna doskonale zdaje sobie sprawę z tego, na co czekam.
     - Więc? – spytałam w końcu, dając jej do zrozumienia, że moja cierpliwość już się kończy.
     Caro zaczęła dokładnie opisywać mi, co zaszło. Okazało się, że Dean chciał z nią zatańczyć. Dziewczyna na początku próbowała tego uniknąć, ale on jednak nie odpuszczał. W końcu nie wytrzymała i wyszła z nim z sali, aby porozmawiać.
     - Zapytałam go, czego ode mnie oczekuje. Przecież zostaliśmy tylko kolegami, tak? A on nagle zaczyna mnie traktować jak jedyną dziewczynę w klubie. Niech się zdecyduje, czego chce – skwitowała dziewczyna.
     - Dobrze zrobiłaś – podsumowałam i przytuliłam przyjaciółkę.
     - O Boże – usłyszałam tuż przy swoim uchu.
     Odwróciłam głowę i już wiedziałam czym spowodowana była taka reakcja Caroline. Lokal właśnie przemierzał Harry w towarzystwie Louisa. Obaj byli uśmiechnięci i szalenie przystojni. Nic więc dziwnego, że gdy wchodzili w głąb klubu wszystkie dziewczyny lustrowały ich wzrokiem.
     - Cześć piękne – zabrzmiały chórem dwa męskie głosy.
     - Ty pewnie musisz być Natalie, dziewczyna, dla której Styles i Malik stracili głowy – przywitał mnie Loius.
     Muszę przyznać, że jego wypowiedź mocno mnie zdziwiła. Kim trzeba być, żeby na wejściu przyłożyć takim tekstem osobie, której się praktycznie nie zna? Chłopak nie czekał na moją odpowiedź. Natychmiast skierował wzrok na Caroline.
     - My się już znamy – oznajmiła Caro, obdarowując chłopaka najsłodszym ze swoich uśmiechów. Nie odrywała od niego oczu. Z wzajemnością.
     - Będziemy tak stać czy pójdziemy potańczyć? – rzucił Lou, kiedy został już przedstawiony naszym znajomym. Teoretycznie to pytanie było skierowane do wszystkich. W praktyce jednak chodziło mu tylko o to, aby porwać Caroline na parkiet. Dziewczyny nie trzeba było zapraszać drugi raz, błyskawicznie ruszyła do oddzielnej sali, trzymając się pod rękę z Lou.
     - Nie przejmuj się nim. On nigdy nie przywiązywał wagi do tego, co mówi – szepnął mi Harry. W odróżnieniu od jego przyjaciela i mojej przyjaciółki, my wciąż staliśmy przy loży.
     - Jak mam się nie przejmować skoro ktoś kto wcale mnie nie zna wyjeżdża mi na powitanie z takim pociskiem? Może jestem przewrażliwiona, ale już nie przepadam za tym chłopakiem… - odparłam nieco naburmuszona. Lou tym jednym zdaniem poruszył jeden z moich najbardziej czułych punktów. Ryzykowne posunięcie.
     - Właśnie, przecież on wcale Cię nie zna – powiedział Hazza, spoglądając w moje zielonkawe tęczówki. – Zobaczysz, przekonasz się do niego. To jak? Zatańczysz ze mną czy będziesz się tak cały wieczór gniewać niewiadomo na co? – stwierdził, posyłając mi ten swój uroczy uśmiech.
     Te dołeczki topiły wszystkie lody i wyganiały wszelkie złości i pretensje. Nie mówiąc nic więcej, chwyciłam Stylesa za rękę i wpadliśmy w tańczący tłum.
     Przyjemnie było czuć, przylegający do moich pleców, tors Harry’ego. Jego dłonie, błądzące po moich biodrach czy obejmujące moją talię. Jego krótki oddech na moim karku. Jego urocze dołeczki, którymi bez ustanku się chwalił. Nawet błyszczące na czole kropelki potu, czy przyklejone do naszych ciał ubrania zupełnie mi nie przeszkadzały. Wręcz przeciwnie. Wyglądał pociągająco z tymi mokrymi kosmykami, które co jakiś czas opadały na jego oczy. Lubiłam trzymać jedną dłoń na jego karku, by co jakiś czas zatapiać palce w burzy kręconych włosów.
     Tuż obok nas szaleli Caroline i Louis. Muszę przyznać, że wyglądali razem całkiem słodko. Widać, że dobrze się razem bawili. Bez trudu można było stwierdzić, że nieźle się ze sobą dogadują i swobodnie czują się w swoim towarzystwie. Próbowałam cieszyć się szczęściem Caroline, ale nie potrafiłam. Coś w tym chłopaku mi nie pasowało.


Dziękuję każdej z Was za to, że jesteście ♥
K

4 komentarze:

  1. No co tu dużo pisać, rozdział jest po prostu genialny <3
    Louis przywitał się z Natalie w dość nietypowy sposób biorąc pod uwagę to że faktycznie przecież jej nie zna.
    Nie wiem czemu ale coś mi mówi że intuicja dziewczyny się nie myli i z tym chłopakiem coś jest nie tak.
    Nie mogę się doczekać by dowiedzieć się co to takiego !
    Czekam na rozdział 12!

    Kocham,
    Mandi <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział jak zawsze. Fakt, że przywitanie Louisa z Natalie było dośc nietypowe, jednak dziewczyna powinna dac mu szansę. On nie zna jej, a ona nie zna jego. Może zachować dystans, niech jednak nie skreśla go na samym początku. Harry jest taki słodki w stosunku do Natalie, jejku, takiego chłopaka to ze świecą szukać, naprawdę.
    Czekam na następny rozdział! Serdecznie zapraszam do siebie: http://infinite-feelings-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Impreza, hm. Nats ma więcej Harry'ego (tak nie może być. Protestuję, no proszę!). Ale nie, bardziej chcę żeby Louis już sobie poszedł od Caro. On jest zły. Skrzywdzi ją. Ma jakieś zatargi z Deanem. I Zayn. Gdzie jesteś Zen?

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz właśnie nadeszła północ, a ja zamiast spać (bądź szaleć na parkiecie jak nasi przyjaciele w rozdziale) siedzę i chłonę rozdział po rozdziale. Co chwilę na coś czekam, co chwilę mi to podajecie jak na tacy, więc jak tu w ogóle odejść od monitora? Chciałam przesłodkich scen Hats, a w pakiecie dostałam słodką i gorętszą scenę Hats, how lovely! <3 No i Louis - myślałam, że będzie gorzej. Bałam się, że Louis naprawdę jej dowali jakimś tekstem, że ona się wścieknie, może nawet coś mu zrobi! A ona uniosła się o taki tekst? To znaczy, rozumiem, że to jej czuły punkt, trochę namęczyła się z Zaynem i może serio czuje, że to trochę szybko od razu skakać na Hazzę, ale... ale ja jako czytelniczka odebrałam to bardziej jako komplement, szczerze mówiąc. Takie coś jak... słyszałem że jesteś wspaniała, obydwaj moi kumple tak mówili, więc to chyba prawda. Czy coś w ten deseń. No nic, skoro mówi, że coś jej w nim nie pasuje, to zapewne już niedługo dowiem się co takiego z nim nie tak :D Ważne, że Hazza się z nim dobrze dogaduje. Lubię przyjaźń Hazzy i Lou w realu, dlatego przeniesiona do opowiadań również mnie cieszy :3 No i Caro, aj ten Dean próbuje ją znowu zwieść czy co? Niech się nie daje! Laro forever xd A tak na serio, to podoba mi się, że już jest coś na rzeczy. Caro też się należy trochę szczęścia :>
    Pozdrawiam, życzę weny, xx!

    OdpowiedzUsuń