NOWY BOHATER
zajrzyj do zakładki
Uwielbiałam „marnować” z nią swój wolny czas – leniuchować, objadać się, rozmawiać o głupotach. Nic więc dziwnego, że sobotnie zajęcia starałam się rozplanować tak, aby popołudnie mieć do własnej dyspozycji. Przed osiemnastą byłam już pod domem Caroline. Dziewczyna nie miała ochoty ruszać się z domu, ale udało mi się namówić ją na spacer po pobliskim parku.
- Ktoś się tu wprowadza? – spytałam, kiedy wracałyśmy do jej domu.
Dopiero teraz zauważyłam stojącą przy jednym z budynków ciężarówkę z logo firmy zajmującej się przeprowadzkami.
- Ah, no tak! Zapomniałam ci powiedzieć! – zaczęła Caro, a jej oczy nagle rozbłysły milionem iskier. Nie miałam pewności, na co powinnam się szykować, ale wiedziałam, że coś się święci. – Jak zwykle byłam wczoraj wieczorem na spacerze z psem. Wiesz... las, więc stwierdziłam, że spuszczę go ze smyczy, że przecież i tak nikogo tutaj nie ma – kontynuowała Caro, a z każdym kolejnym zdaniem jej twarz rozpromieniała się coraz bardziej. - I nagle słyszę, że on zaczyna okropnie szczekać, za chwilę dochodzi jeszcze szczekanie jakiegoś innego psa i męski głos. Na początku trochę się przestraszyłam, więc zawołałam mojego do siebie i szybko przypięłam mu smycz. W końcu zobaczyłam, że zza zakrętu wychodzi dosyć spory bernardyn, trzymany na smyczy przez jakiegoś chłopaka. Było już ciemno, na początku nie widziałam jak wygląda, ale kiedy podszedł bliżej to nogi się pode mną ugięły. Jasne, chyba zielone oczy, miły uśmiech, jasnobrązowe, rozczochrane włosy, a spod rękawków koszulki wyglądały tatuaże, pokrywające też jego przedramię – dziewczyna rozpływała się opowiadając o nieznajomym. Okazało się, że chłopak ma na imię Louis i jest od nas trzy lata starszy. To właśnie on wprowadza się do domu w okolicy Caroline.
- Z racji tego, że ma psa to pewnie często będziecie się spotykali na spacerkach – powiedziałam, chcąc podroczyć się z dziewczyną.
- No właśnie! Chyba polubię spacery z tym moim czarnym kudłaczem – Caroline stwierdziła z uśmiechem na ustach. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz była w tak świetnym humorze. Cieszyłam się, widząc jak dobrze się czuje. Stwierdziłam, że ten chłopak zjawił się w idealnym momencie. Mimo to i tak coś w tej całej sytuacji mi nie pasowało. Podzielałam jej radość, ale jednocześnie obawiałam się, że mogą z tego wyniknąć jakieś problemy.
Ani się obejrzałam, a sobotni wieczór był już za mną, a ja siedziałam w nosem w notatkach, modląc się, aby ktoś mnie stąd wyciągnął. Moje błagania zostały wysłuchane. Późnym popołudniem odwiedził mnie Harry.
- Ja tylko na chwilę – powiedział chłopak, wchodząc do mojego pokoju. Zbierałam rozrzucone na łóżku zeszyty, a kiedy się podniosłam Styles stał tuż przy mnie. – Nawet mnie nie przywitasz? – stwierdził, udając obrażonego.
- Wpadłeś tylko na chwilę, nie wiem czy zasłużyłeś… - mówiłam, rozglądając się po całym pokoju. Chciałam trochę podroczyć się z chłopakiem, ale on postanowił wziąć to, co jego. Najpierw położył swoją dłoń na dole moich pleców i przybliżył mnie do siebie. Potem czubkiem swojego nosa, musnął mój policzek, by na koniec przyłożyć swoje usta do moich warg.
- Ulżyło Ci? – spytałam, spoglądając w jasne tęczówki chłopaka.
- Tak – stwierdził krótko, po czym wygodnie rozsiadł się na łóżku. Odłożyłam wszystkie książki na biurko i usadowiłam się tuż obok niego.
- Czemu nie zostaniesz dzisiaj dłużej?
- Umówiłem się z kolegą, zresztą, długo by opowiadać – odpowiedział chłopak jakby na odczepnego.
Jeżeli myślał, że przekupi mnie swoim uśmieszkiem to zdecydowanie był w błędzie. Nie miałam zamiaru odpuszczać, więc powiedziałam, że mamy przecież dużo czasu i spokojnie zdążę wysłuchać nawet najdłuższej opowieści.
Harry natychmiast usiadł prosto, a ja na wpół leżąc wsłuchiwałam się w to, co mówił.
- Widzisz, kiedyś razem z Zaynem przyjaźniliśmy się z jeszcze jednym chłopakiem, Louisem. Co prawda Lou był od nas trzy lata starszy, ale jakoś nigdy nie dawał nam tego odczuć. W sumie to większość najgłupszych pomysłów wychodziła z jego strony – w tym momencie Harry uśmiechnął się delikatnie i na chwilę spuścił wzrok. Jakby wracał pamięcią do tych wszystkich spędzonych z chłopakami chwil, jakby przypominał sobie ich wszystkie największe wygłupy. Po krótkiej chwili mówił dalej. – Ale jakieś dwa lata temu Lou się przeprowadził do innego miasta, daleko stąd. O ile dobrze pamiętam to przeprowadzkę wymusiła chyba praca jego ojca. Wiesz, przez pewien czas jeszcze ze sobą pisaliśmy i w ogóle, ale potem kontakt się urwał. Ostatnio dostałem na maila wiadomość od Lou. Przyznam szczerze, że mocno się zdziwiłem, przecież tyle czasu się nie odzywał… Jak zacząłem czytać to nie wiedziałem czy zbierać szczękę z podłogi czy skakać z radości. Chłopak napisał, że znowu jest w mieście i że można by się spotkać i odnowić stare przyjaźnie. Już wiesz z kim się dzisiaj widzę – podsumował z uśmiechem Styles. – Coś nie tak? – spytał, kiedy zorientował się, że odpłynęłam gdzieś myślami.
- Dużo ostatnio tych Louisów – odpowiedziałam zachowawczo. Pytające spojrzenie chłopaka nie pozwoliło mi jednak na zachowanie wszystkiego tylko dla siebie. Opowiedziałam mu o Lousie, który od ostatnich dni jest sąsiadem Caroline. Imię to samo, wiek się zgadzał, motyw przeprowadzki też pasował.
- Czekaj, czekaj… - powiedział Harry, biorąc chwilę przerwy na zebranie myśli – Jakiego miał psa? Bernardyna?
- Tak, bernardyna – odpowiedziałam, wpatrując się w twarz Stylesa. Nie musiał nic mówić. Nie było potrzeby, abym cokolwiek dopowiadała. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia. Wyglądaliśmy trochę jak po jakimś olśnieniu czy dokonaniu epokowego odkrycia. Wiedzieliśmy już wszystko. Kolega Hazzy i sąsiad Caroline to ta sama osoba. Zawsze wiedziałam, że świat jest mały, zwłaszcza ten wokół mnie, ale mimo wszystko ta wiadomość chyba nieco mnie zaskoczyła.
- Ale chwila… - zmarszczyłam brwi, uważnie analizując wszystko, co usłyszałam od Harry’ego – Skoro Louis był kumplem Twoim i Zayna to dzisiaj spotykacie się we trójkę?
- Nie. Lou chciał tak zrobić, ale chciałem się spotkać z nim sam na sam i wyjaśnić mu jak sprawa aktualnie wygląda. Jakby nie patrzeć przez te dwa lata wszystko się pozmieniało.
- Mam nadzieję, że nie na gorsze? – spytałam, posyłając Stylesowi ciepły uśmieszek. Chłopak mocno mnie przytulił i szepnął – Niektóre sprawy uległy zdecydowanej poprawie, a inne… inne po prostu się zmieniły.
Niedługo potem chłopak dał mi całusa na do widzenia i cały w skowronkach pobiegł na spotkanie z Louisem.
Wróciłam do pokoju. Opierając się o zamknięte drzwi, uważnie zmierzyłam całą przestrzeń. Jakbym miała zauważyć tam coś nowego. Na chwilę mój wzrok zatrzymał się na pozostawionych na biurku książkach.
„Jeszcze nie” szepnęłam sama do siebie, po czym namiętnym spojrzeniem obdarzyłam komputer. Nie namyślając się długo, uruchomiłam nieco wysłużony już sprzęt i szybko poinformowałam Caroline o wszystkim, czego dowiedziałam się od Harry’ego. Miałam wrażenie, że dziewczyna z wrażenia spadła z krzesła.
Tym sposobem jak zwykle zamiast siedzieć i się uczyć, ja gniłam przy ekranie komputera, prowadząc niekończące się rozmowy z Caroline. Chyba już wcale mnie to nie dziwiło. W końcu to wieczorami zaczynały się zawsze najgłębsze przemyślenia. Już nie raz, kładłam się do łóżka grubo po północy, bo nie chciałam kończyć naszej rozmowy. Każda z nich była przecież całkiem inna, niepowtarzalna. Raz zakończonej nie można już było wskrzesić, mimo wszelkich starań. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak było. Często nawet temat rozmowy pozostawał niezmienny, a mimo to nie przypominała ona poprzedniej albo, co gorsza, wcale się nie kleiła. Nie ta pora? Być może. Nie raz życzyłam sobie, aby któraś z nocy nie kończyła się porankiem.
Nowe poranki nadchodziły jednak czy mi się to podobało czy nie. Przeplatane przyjemnymi wieczorami i całkiem miłymi nocami. Moment, rozpoczynający każdy kolejny dzień. Chwila, z którą kończyła się ta przyjemna, czasem chłodna, nocna atmosfera. Nic dziwnego, że mało kto przepada za porankami.
Ten tydzień mijał nam bardzo naukowo. Nauczycielom zdecydowanie zachciało się sprawdzać naszą wiedzę. Nie cierpiałam tych przepełnionych wszelkiego rodzaju testami tygodni. Jak każda burza, nawet ta naukowa kiedyś się kończy.
Chcąc odetchnąć i nacieszyć się swoim towarzystwem, w piątkowy wieczór zamierzaliśmy tańczyć do utraty tchu. Licealne imprezy były doskonałą okazją, aby spędzić czas z ludźmi ze szkoły. Takie spotkania sprawiały, że jeszcze bardziej zżywałam się z tymi osobami, czułam się z nimi jeszcze bardziej zgrana. Potrzebowałam takich odskoczni.
Po szkole wpadłam do domu, zjadłam, co miałam zjeść. Weszłam na chwilę do pokoju, po czym zwinęłam do torby wszystkie potrzebne mi rzeczy i ruszyłam do Caroline pod pretekstem wspólnego przygotowywania się do imprezy.
Lubiłam siedzieć z nią przed wyjściem, mimo że zazwyczaj kończyło się to totalnym leniem. Leżałyśmy na tym jej wielkim, zielonym łóżku i nie chciało się nam robić zupełnie nic.
- Dean też będzie – powiedziałam, wlepiając wzrok w sufit.
- No i? Niech sobie będzie – tak samo nieprzytomnie odpowiedziała Caro. – Nie mam zamiaru z nim tańczyć. Kolega się znalazł…
Na te słowa dziewczyny uśmiechnęłam się sama do siebie. W odróżnieniu ode mnie, ją rzadko kiedy można było zobaczyć w takim bojowym nastroju. Wiedziałam, że jest zła na Deana. Zresztą, nie dziwię się jej. Czy może być coś gorszego niż bezlitosne zwodzenie drugiej osoby? Skoro nie był pewny swoich uczuć to mógł w ogóle nie zaczynać kręcić się wokół mojej ciemnookiej przyjaciółki.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Caroline. Spojrzałam na nią, nie mając pojęcia, co przed chwilą powiedziała.
– Odbierz, Hazza – powtórzyła, podając mi mój telefon.
Boskiee <3 Kocham twojego bloga ;D Skąd ty masz tyle weny i pomysłów ? Ja zaczęłam pisać i nagle skończyłam... :( Ale mniejsza o to, kiedy będzie next ? :p
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie odpisać w imieniu autorki - wydaje mi się, ze pomysły przychodzą jej do głowy przypadkowo, kiedyś pomysł na opowiadanie wpadł jej do głowy w czasie snu, innym razem postanowiła napisać coś na przykładzie ludzi otaczających ją dookoła. Czasem miała gorsze dni i nie pisała nic, ale w końcu udało się jej stworzyć kilka cudownych opowiadań, którymi się teraz z Wami dzielimy.
UsuńW imieniu swoim i Mai dziękuję pięknie za to, że czytasz i jesteś. Może spróbuj znów coś napisać? Zawsze warto, nigdy nic nie tracisz. :)
Następny powinien pojawić się w piątek. Taki mam plan. :)
Buziaki, Klau ♥
no nieźle. wydaje mi się, że nasz Lou trochę namiesza! cieszę się, że się pojawił, dobra niespodzianka :) będę to powtarzać, bo nadal jestem głodna Zayna! chciałabym poznać jego reakcje na związek Harrego z Nats, ogólnie chciałabym zobaczyć co u niego słychać. mam nadzieje, że już niedługo się tego dowiem :D
OdpowiedzUsuńHazza to słodziak, największy z największych. DLACZEGO NIE MAM TAKIEGO CHŁOPAKA? :C
kocham Was i zapraszam na mojego nowego bloga beautiful-kind-of-pain.blogspot.com :)
Bomba :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :)
http://stroyinmylife.blogspot.com/
Jestem ciekawa jak dużą rolę odegra tutaj Louis i czy stanie po stronie Harry`ego czy Zayna... Hm... Jesli będzie między tą dwójką, to bardzo mu współczuję. Od razu domyśliłam sie, że Louis o którym mówił Harry to ten sam Louis o którym mówiła Caro, widać jaki ten świat mały, haha. Fajnie, że Harry odzyskał kolegę sprzed lat. Czekam na następny rozdział i przepraszam, że taki krótki komentarz, ale nie mam siły, bo oczy mi się zamykają. Życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:) http://infinite-feelings-fanfiction.blogspot.com/
Louis! Tylko nie z Caro, no błagam. Tak nie może być. Daro górą! ( Caro + Dean). Nie, Louis, idź sobie. Co Ty sobie wyobrażasz? Oni muszą być razem. Wszyscy to wiedzą. Chyba jestem podobna do Nats. Jestem o nią za bardzo zazdrosna.
OdpowiedzUsuńO kurcze, Loui! No, wreszcie grupka się powiększa :D Nawiasem mówiąc, ciekawa jestem, czy Liam też dołączy :3 No nic, interesujące, że Nats od razu miała złe przeczucie. Naprawdę będzie tak źle? Mam nadzieję, że nie, bo skoro to przyjaciel Hazzy, to byłby problem, gdyby nie pstryknęli. Tak w ogóle, to wiem, że się powtarzam, ale ja naprawdę, naprawdę bardzo mocno wielbię Hazzę i Nats. To jedna z najsłodszych par opowiadaniowych, które shippuję, choćby nie wiem co. Może się walić i palić, Louis może być zły i niedobry, Zayn może się wtrącać z tym swoim wielkim ego, ale oni i tak są cudowni :3 Kurczę, naprawdę się wkręciłam, wiecie? Już prawie dwunasta, dosłownie padam z nóg, a jednak czytam dalej, bo jestem ciekawa. Co Wy ze mną robicie, co? Ookje, chwilę to trwało, ale chyba już wreszcie przywykłam do Caro. W sumie sama nie wiem czemu, dużo się u niej nie zmieniło, ale jakoś tak... obczaiłam sobie bohaterów i stwierdziłam, że nie jest zła. Się jej uczepiłam, co? xD Tak czy siak, cieszę się, że Nats ma takich wspaniałych przyjaciół, co to ich w prawdziwym świecie ze świecą szukać. Widzę komentarz wyżej shipperkę Daro, ja z marszu shippuję Laro, bo Dean podpadł z tym swoim koleżeństwem i nieogarniętymi uczuciami. Okej, czekam więc na Lou i więcej słodkich, słodkich scen Hats <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, dużo weny życzę, xx!