sobota, 19 października 2013

3. Wygrałaś

     - A wiecie, że Harry ma w sobotę zawody? – wypaliłam z wielkim uśmiechem na ustach w trakcie jednej z przerw, kiedy byliśmy wszyscy razem.
     - Stary, nie chwaliłeś się – powiedział Niall, obejmując naszego sportowca.
     - Przyznaj się, boisz się, że zrobimy ci wiochę na trybunach? – dodała niemal natychmiast Caroline.
     - Rozpracowałaś mnie – z uśmiechem odparł Harry.
     - I tak będzie gorzej niż myślisz – poinformowała go dziewczyna, szczerząc się jak nigdy.
     - Idziemy, prawda? – spytałam cicho Zayna. Siedziałam wygodnie u niego na kolanach, a jego dłonie obejmowały moje biodra. Na moje pytanie Malik się tylko skrzywił. Nie musiał nic mówić, doskonale wiedziałam, co to oznacza. - Tylko mi nie mów, że nie możesz, Zayn… Błagam cię. Harry to twój przyjaciel, powinieneś go wspierać – wciąż szepcząc, próbowałam namówić Zayna na zmianę planów.
     - Ale w sobotę umówiliśmy się z kolegą Josha, który ma małe studio nagraniowe w domu… Sama rozumiesz, że nie mogę tego przełożyć. To nie jest już jakaś zwyczajna próba, tylko coś poważniejszego – tłumaczył się chłopak.
     - A Harry? W ogóle cię nie obchodzi? – ciągnęłam dalej.
     - To nie jest tak, że mnie nie obchodzi. Po prostu on się rozwija w swoim kierunku, a ja w swoim. Czy to coś złego?
     - Nie. Wcale – powiedziałam zasmucona. Już chciałam mówić dalej, ale zjawił się Josh.
     - Siemka Zayn! – rzucił na powitanie blondyn.
     Nie cierpiałam tego chłopaka. Należał do tej grupy osób gdzieś pomiędzy bufonami a "supergwiazdami". Teoretycznie wszyscy w szkole go znali, był wyjątkowo popularny, z każdym się witał. W rzeczywistości jednak nie było tak różowo. Nie raz z Caro obserwowałyśmy go na przerwach i było nam szczerze żal, kiedy podchodził jakiejś grupki i próbował się włączyć w rozmowę, ale po dłuższej chwili ciszy, odchodził. Jednak robił to w wyjątkowo specyficzny sposób, za który chyba nawet trochę go podziwiałam. Nie odchodził jako przegrany, odrzucony, wręcz przeciwnie – szedł z podniesioną głową jak gdyby mówił sam do siebie: „jestem dla nich za fajny”. Tym samym niejako deklasował tamtych. To było naprawdę dziwne, ale jednocześnie na swój sposób fascynujące zjawisko.
     - To jak? Widzimy się dzisiaj u mnie? – zaczął mówić Josh.
     Denerwował mnie nawet ton jego głosu. Ostatnimi czasy ten chłopak spędzał w naszym towarzystwie coraz więcej czasu. Chyba sądził, że dzięki znajomości z Zaynem zbliży się do naszej grupy. Szkoda, że mechanizm zadziałał odwrotnie i sprawił, że to Zayn się od nas odsuwał. Postanowiłam nie przysłuchiwać się dalej ich rozmowie. Podniosłam się z kolan Zayna i stanęłam przy Caro obejmując ją ramieniem.
     - Co tam? – rzuciłam z szerokim uśmiechem i rozejrzałam się po wszystkich zgromadzonych. Zatrzymałam wzrok na Harrym. Chłopak dosłownie przez moment wpatrywał się w Zayna i Josha jakby chciał ich pozabijać. Potem przeniósł wzrok na mnie i posłał mi delikatny uśmieszek. Odwzajemniłam gest, po czym zmrużonymi oczyma wpatrywałam się w jego twarz, dając mu do zrozumienia, że zastanawiam się dlaczego z taką niechęcią, wręcz nienawiścią spojrzał na tamtych dwóch. Styles wbił wzrok w swoje białe trampki, a w jego policzkach pojawiły się dwa zagłębienia. Na mojej twarzy widniał przyklejony uśmiech. W głowie jednak cały czas myślałam o tym, co stało się z przyjaźnią Zayna i Harry’ego.
     Kiedy rozbrzmiał dzwonek ponownie rozeszliśmy się do swoich sal, ale ja nie potrafiłam skupić się na lekcji. Nie mogłam wyrzucić ze swoich myśli Stylesa i Malika. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie przyjaźnią się tak, jak kiedyś. Tak jak powiedział Zayn, jeden rozwija się w jednym kierunku, drugi w innym. Każdy idzie w swoją stronę, sam.
     Po odsiedzeniu w licealnych murach codziennego wyroku, w końcu mogliśmy opuścić szkołę i rozpocząć weekend. Jak co dzień wracałam do domu w towarzystwie Caroline i Harry’ego. Kiedy lokaty chłopak już nas opuścił, zaczęłyśmy snuć plany dotyczące piątkowego wieczoru.
     - Wpadniesz dzisiaj? – spytałam, choć odpowiedź znałam przecież doskonale.
     - Pytasz, a wiesz – z udawaną pogardą stwierdziła Caro.
     - Kawa mrożona?
     - Zawsze spoko.
     - Tylko kup mleko.
     Lubiłam z nią rozmawiać w taki sposób. Krótkie, urywane zdania, brzmiące jakbyśmy już ze sobą mieszkały. W sumie to spędzałyśmy ze sobą mnóstwo czasu, prawie każdą wolną chwilę. Najchętniej nie wypuszczałabym Caroline z mojego domu albo nie wychodziła z jej rażąco zielonego pokoju.
     W końcu nadeszła upragniona siedemnasta. Zawsze spotykałyśmy się o tej samej godzinie. W każdy piątek o godzinie siedemnastej byłyśmy tylko dla siebie.
     - Mówiłam ci już, że cię kocham? – spytała Caroline.
     - Coś tam wspominałaś - odparłam, usadawiając się przy dziewczynie. Siedziałyśmy na moim niedużym balkonie, a słońce świeciło prosto na nasze roześmiane buzie. Pod stopami czułyśmy przyjemne ciepło rozgrzanych słońcem płytek. Wokół nas leżały zwinięte z mojego łóżka wielkie poduszki, a tuż obok, w kawałku cienia, stał solidny dzbanek mrożonej kawy.
     Delektowałyśmy się późnowiosennymi promieniami, już prawie majowego słońca. Przez otwarte na oścież okno na balkonie doskonale słychać było wydobywający się z głośników głos Bruno Marsa. Uwielbiałyśmy go. Sposób w jaki śpiewa, sposób w jaki tańczy, czy to jak gra na gitarze czy fortepianie… Tak, chyba byłyśmy jego psychofankami. Do dziś Harry wypomina mi, że nad moim łóżkiem wisi nieduży portret Bruna, który kiedyś narysowała dla mnie Caroline. Mimo to nie miałam najmniejszego zamiaru porzucać mojej miłości do tego muzyka, nigdy.
     - I co tam? – spytałam po chwili ciszy Caroline. Nawet nie zerknęłam w jej stronę. Siedziałam z zamkniętymi oczyma, wchłaniając dopływające do mnie ciepło.
     - Co u mnie? Ja mam mówić? – zaśmiała się Caro. – Przecież to ja tu czekam na opowieści. Dowiem się w końcu, co się działo na basenie z Panem Stylesem?
     - Fajnie – odpowiedziałam wypranym z jakichkolwiek emocji głosem.
     - Tego się domyślam, ale sądząc po waszych dzisiejszych spojrzeniach na długiej przerwie to było też chyba całkiem ciekawie – powiedziała pewnym siebie głosem Caro. Mówiąc to, nawet na mnie nie patrzyła, z zamkniętymi oczyma, jak gdyby nigdy nic wystawiała twarz do słońca. Nie musiała robić nic, jej wypowiedź postawiła mnie na równe nogi.
     - Przed tobą nic się nie ukryje, prawda? – zapytałam, siadając naprzeciw niej. Ona leniwie podniosła powieki i spojrzała na mnie z wyższością.
     - Dziecko, kogo ty chcesz oszukiwać? Mnie? – mówiła przeszywając mnie swoimi ciemnymi tęczówkami. – Mnie? – powtórzyła dobitnie. – Lepiej zacznij mi mówić, co się tam działo – skwitowała na koniec. Ta dziewczyna potrafiła zrobić ze mną, co tylko chciała. Była w stanie wyciągnąć ze mnie każdą, absolutnie każdą informację. Wiedziała wszystko, nawet bez słów.
     - Od początku? – spytałam nieśmiało.
     - Nie. Od końca. Też będzie dobrze – z politowaniem odparła Caroline. Nie mówiąc już nic głupiego, przeszłam do opowieści.
     - Wszystko było okej, jak zawsze. Wymiękłam, kiedy zobaczyłam stojącego go przy basenie. Był cały mokry, miał na sobie tylko kąpielówki… - mówiłam powoli, bardzo dokładnie opisując każdy szczegół.
     - Tak, na pewno Twoją uwagę przykuły kąpielówki i to że był mokry. Przecież to nie ma nic wspólnego z tym, że ma piękne, wysportowane ciało. A gdzież tam! Zgadłam? – z gigantycznym uśmiechem i dziką radością w głosie Caroline się nade mną pastwiła.
     - Wygrałaś – powiedziałam po cichu. – Miał cudowne ramiona, a na widok jego torsu mało się nie rozpłynęłam. Ta wersja bardziej ci odpowiada?
     - Tak. Ta wersja jest prawdziwa – znowu w głosie dziewczyny zabrzmiała bezgraniczna satysfakcja.
     - Potem pływaliśmy, każdy w swoim tempie – ciągnęłam swoją opowieść dalej. – Ale w pewnym momencie, kiedy byłam już zmęczona, zaczęłam płynąć na plecach i poczułam jak coś, a w zasadzie ktoś chwyta mnie na za nogi – mówiłam i spoglądałam na Caro. W tamtym momencie wpatrywała się we mnie jakbym snuła najważniejszą opowieść swojego życia. – I wiesz, wpadłam w panikę i się skuliłam. Dopiero jak było już za późno, zorientowałam się, że oplatam rękoma i nogami Hazzę… - mówiłam zawstydzona. Caroline szeroko się uśmiechnęła i cicho zachichotała.
     - Zrobiło się trochę niezręcznie, tak? – spytała po chwili.
     - Tak, trochę. Potem wracaliśmy do domu autobusem i kiedy Harry miał już wysiadać, na pożegnanie cmoknął mnie w policzek… - tutaj zawiesiłam na chwilę głos. – To niby nic dziwnego, przecież przyjaciele często się tak żegnają, nie? Ale z drugiej strony, nigdy się tak nie żegnałam ze Stylesem. Ciebie kiedyś pocałował w policzek? – zwróciłam się do dziewczyny.
     Ta spoglądała teraz na mnie swoimi dużymi, pełnymi radosnych iskier oczyma. Przygryzła usta i w odpowiedzi na moje pytanie pokiwała przecząco głową.
     - Źle ci z tym? – zagadnęła mnie, kiedy między nami przez dłuższą chwilę panowała cisza.
     - Na początku źle się z tym czułam – zaczęłam niepewnie – ale teraz chyba już wszystko jest w porządku. Przecież nie zrobiłam nic złego, prawda?
     - Prawda – powiedziała dziewczyna. – Ale muszę przyznać - dodała po chwili - że to rzeczywiście było trochę dziwne.


~*~
Tak, jesteśmy już przy trójce. Jeszcze trochę i zacznie dziać się więcej. Naprawdę. Obiecujemy.
Mai&Klau

3 komentarze:

  1. jak ja lubie kiedy dodajecie nowe rozdziały :)! po części rozumiem Zayna - chce spełniać swoje marzenia, a to najważniejsze.. jednak chciałabym poznać go bardziej, żeby móc wyrobić sobie opinie na jego temat. gdyby taki Josh chodził do mojej szkoły, zapewne większość już by go znienawidziła. Caroline to świetna przyjaciółka! sama chciałabym mieć kogoś tak zaufanego i kochanego, kogoś z kim można o wszystkim pogadać :)
    czekam na następny x

    ps u mnie nowy na http://kiss-me-hard-before-you-go-please.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, jak mam Was skwitować, bo już tyle razy pisałam, że to wszystko jest cudowne! I nie zmieniłam zdania :) Rozmowy dziewczyn są luźne, nie wymuszone, bardzo realistyczne. Gdy je czytam wydaje mi się, że rozmawiam z moją Zuzią (bff). Muszę przeczytać jej Waszego bloga, na pewno powie to samo. Co do relacji przyjaciół między Zaynem... Niepokoi mnie trochę jego zachowanie. Chciałabym poznać tego tajemniczego Malika, więc czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział.
    Uwielbiam, kocham ♥
    Ola
    PS Czekam na Ciebie tutaj: its-now-or-neeveer.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale jak dla mnie to wcale dużo więcej dziać się nie musi. Czas spokojnie płynie, Nats myśli sobie o Hazzie, gada o nim z przyjaciółką. Tak, jedyne czego teraz potrzebuje, to więcej takich akcji jak na basenie :3 pretty pls :D Zayn coraz bardziej mnie drażni. Ten Josh to dziwna osoba. Niby taki popularny, a tu dziewczyny takie rzeczy obserwują, jaki jest samotny etc. No cóż. Szkoda tylko, że "przywłaszcza" sobie Malika. Ciekawe czy serio zrobią Hazzie siarę na trybunach :D Oby tak haha, w końcu wtedy więcej będzie się dziać.
    Idę po czwórkę <3 Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń