sobota, 12 października 2013

2. Panikara

     – Jutro piątek. Oczywiście posiadóweczka u mnie? We dwie? – zapytałam, kiedy już stanęłyśmy na skrzyżowaniu, przy  którym zawsze się żegnałyśmy.
     - Jasne, idealny piątek zawsze spoko – odparła Caro. – Tylko wiesz, nie przetrenuj mi się tam z tym Harrym dzisiaj. Ja jutro liczę na jakieś opowieści – rzuciła jeszcze na odchodne moja przyjaciółka.
     Nie miałam czasu jej odkrzyknąć jakąś ciętą ripostą, bo musiałam zacząć biec na, jadący już w stronę przystanku, autobus. Zresztą, może to i dobrze, bo nie miałam żadnej trafnej odpowiedzi w zanadrzu. Tego dnia to Caroline ripostowała mnie. 
     Po przejechaniu trzech przystanków wysiadłam na swoich ukochanych przedmieściach. W domu zjadłam solidny obiad i wsadziłam nos w notatki. Tylko na chwilę. Ani się obejrzałam, a zegar już wskazywał, że dochodzi dziewiętnasta, a ja powinnam uciekać na basen.
     - Nie chce mi się. Boże, jak mi się nie chce… - mruknęłam pod nosem do swojego lustrzanego odbicia. Mus to mus. Forma to forma. Bez pracy nie ma efektów.
     Błyskawicznie zgarnęłam do torby cały potrzebny mi asortyment, a chwilę wcześniej zmyłam makijaż. Nigdy nie malowałam się mocno, ale krępowała mnie myśl, że jakiś chłopak zobaczy mnie tak... całkowicie naturalną. 
     „Harry to przecież tylko mój przyjaciel, taki trochę drugi starszy brat”, powtarzałam sobie, jadąc autobusem.
     - No cześć. Gotowa na niezły wycisk? – rzucił Harry, wsiadając do środka.
     - Mam się bać? Ja jutro chcę żyć wiesz? – powiedziałam z przerażeniem w głosie.
     - Zobaczymy, co da się w tej sprawie zrobić – rzucił z uroczym uśmieszkiem chłopak.
     Po chwili całkowicie zapomniałam o braku makijażu, o włosach spiętych w niezdarny koczek. Mogłam być całkowicie sobą.
     Gdy weszliśmy do budynku, w którym mieścił się basen, ogarnął mnie ten wszechobecny zapach chloru.
     - To jest to – wypalił żartobliwie Harry, zaciągając się powietrzem. - Widzimy się przy sportowym – rzucił chłopak, wchodząc do męskiej szatni. Podniesionym do góry kciukiem dałam mu znać, że zrozumiałam.
     Ściskając w ręku basenowy zegarek, szukałam szafki ze swoim numerem. Wrzuciłam do niej swoje rzeczy, mocno zacisnęłam czerwoną opaskę wokół nadgarstka i po uprzednim opłukaniu się pod prysznicem, ruszyłam na największy basen, tak jak kazał mi Harry. Chłopak już tam na mnie czekał. 
     Usilnie stałam się ukryć ogromne wrażenie, jakie wywarł na mnie w tamtym momencie. Jego mokre włosy uparcie się kręciły, a kilka kosmyków przypadkowo opadało na czoło. Szerokie barki płynnie przechodziły w silne, wyrzeźbione godzinami treningów ramiona. Zaokrąglona klatka piersiowa, podobnie jak reszta jego ciała, pokryta była gęsią skórką. W niektórych miejscach wciąż jeszcze błyszczały kropelki zimnej wody. Niektóre z nich powoli, dokładnie akcentując każdą wypukłość spływały w dół po jego wysportowanym brzuchu. Biodra chłopaka przysłaniały ciemne kąpielówki. Spod mokrej tkaniny wyłaniały się jego niebywale długie, ale przy tym niezwykle zgrabne nogi. Nigdy nie patrzyłam na Harry’ego w ten sposób. Nie widziałam, że był aż tak przystojny. Spuściłam na moment wzrok, czując się jakbym oszukiwała Zayna.
     - To jak? Wskakujemy do wody? – zapytał mnie z uśmiechem mój przyjaciel.
     - Ty skacz. Ja wchodzę – odparłam.
     Kiedy ja powoli wchodziłam po drabince do chłodnej wody, usłyszałam tylko nieduży plusk. Podniosłam wzrok i zobaczyłam pędzącego w wodzie Harry’ego.
     - Tobie wcale nie przeszkadza, że woda jest lodowata, prawda? – spytałam z grymasem.
     - No coś ty. Jest idealna – stwierdził Harry, prezentując mi swoje dołeczki.
     Oczywiście nie dotrzymywałam mu tempa, ale i tak byłam z siebie zadowolona. Jak na moje możliwości szło mi całkiem nieźle. W pewnym momencie nie miałam już jednak sił na nic, więc położyłam się na plecach na wodzie i leniwie, włócząc nogami, bardzo powoli płynęłam przed siebie.
     Nagle poczułam jak jakieś dłonie łapią mnie za kostki. Wpadłam w lekką panikę i błyskawicznie przyciągnęłam klatkę piersiową do kolan. Czując przed sobą stabilny element, na którym mogłam się oprzeć, instynktownie objęłam go nogami i rękoma. Kiedy otworzyłam oczy, dotarło do mnie, że obejmuję nikogo innego tylko Harry’ego.
     Błyskawicznie dotknęłam stopami dna, a następnie rozplotłam ręce, dotychczas oplecione na jego szyi. Oddaliłam się od chłopaka chyba trochę wbrew sobie. Zrobiłam to, bo tak wypada, bo przecież mam Zayna. Mimo to jego dłonie na moich plecach, jego równomiernie bijące serce ukryte pod chłodną skórą miały w sobie coś takiego, że najchętniej nie wyrywałabym się z uścisku.
     Pierwszy raz spojrzałam na chłopaka. Nie na przyjaciela, nie na brata. Harry miał w sobie coś, co sprawiało, że czułam się przy nim bezpieczna.
     - Nie rób tego więcej – wypaliłam oburzona.
     Musiałam ukryć wszystko to, co aktualnie plątało się w mojej głowie. Nie mogłam pozwolić na to, żeby Harry zorientował się, że coś jest nie tak.
     - Nie wiedziałem, że z Ciebie taka panikara – odpowiedział, posyłając mi delikatny uśmiech.
     - To już wiesz – powiedziałam wciąż nieco poirytowanym tonem. – Idziemy do szatni? Czas już się nam kończy – dodałam, chcąc jak najszybciej wrócić do domu, a przynajmniej wyjść już z basenu. Harry pokiwał głową.
     Po upływie kilkunastu minut spotkaliśmy się na dużym holu. Wyjęłam z torby suszarkę i skrupulatnie zaczęłam doprowadzać swoje włosy do porządku. Harry co chwila je czochrał, nie dając mi spokoju. W odwecie dmuchałam mu prosto w twarz rozgrzanym powietrzem.
     W końcu jednak doprowadziliśmy się do porządku i opuściliśmy budynek. 
     – To co? Kiedy znowu idziemy na basen? – zapytał chłopak, kiedy tylko stanęliśmy na przystanku. Roześmiałam się.
     - Jak rozprawię się z zakwasami to możemy o czymś pomyśleć – odparłam. Po chwili jednak przypomniałam sobie, że Harry niedawno wspominał coś o pływackich zmaganiach, mających się odbyć na miejskim basenie. - A ty nie miałeś mieć przypadkiem jakiś zawodów w najbliższym czasie? – zapytałam, mrużąc podejrzliwie oczy.
     - No tak… w sobotę… - powiedział wyjątkowo cicho i nieśmiało. Jakby się tego wstydził.
     - W sobotę?! – wrzasnęłam. – Dziś już jest czwartek, a Ty nic nam nie mówisz! Zabierzemy się całą ekipą, zrobimy jakieś transparenty i będziesz miał taki doping o jakim nawet nie śniłeś – zakomunikowałam z dumą.
     Chłopak spojrzał na mnie nieco przerażony. Posłałam mu jeden z kolekcji swoich obłąkanych uśmieszków.
     - Zaufaj mi – szepnęłam równie opętanym głosem. Harry się tylko uśmiechnął. Chyba przyzwyczaił się do tego, że jego przyjaciółka jest wariatką.
     W końcu przyjechał nasz autobus. Weszliśmy do środka i stanęliśmy w bezpiecznym miejscu, ściskając torby pełne przemoczonych rzeczy. Nie rozmawialiśmy dużo.
     - To co, widzimy się jutro w szkole? – zagadnął chłopak, kiedy zbliżaliśmy się do jego przystanku.
     - Jasne. Jutro już piątek, cudownie – odpowiedziałam radosnym tonem.
     - To cześć – rzucił Harry, kiedy już miał wychodzić. Mówiąc to, musnął swoimi ustami mój policzek.
     - Cześć – opowiedziałam na wpół przytomnie.
     Nigdy nie dawaliśmy sobie buziaków na powitanie czy pożegnanie. Nie rozumiałam dlaczego Harry to zrobił. Jednak to nie było najważniejsze. Najbardziej zadziwiające w tym wszystkim było to, że ten mały gest sprawił, że przez moje ciało przeszedł dreszcz. Mocny impuls pobudził każdą część mojego ciała z osobna. W drodze do domu cały czas miałam w głowie wszystko, co stało się tego popołudnia. Najpierw akcja w basenie, później buziak w autobusie… takiego mętliku w mojej głowie nie było już dawno.
     Pierwszą rzeczą, którą zrobiłam po powrocie było napisanie wiadomości do Caro. Nie miałam sił opisywać jej wszystkiego, co stało się dzisiejszego dnia. Musiałam się upewnić, że na następny dzień dziewczyna wciąż nie ma żadnych planów i jak zwykle piątek spędzimy we dwie.
     Kochałam te niekończące się rozmowy w piątkowe wieczory. To zawsze był miły początek weekendu. Tylko nasz, tylko dla nas. Na ten moment byłam czasem w stanie czekać cały tydzień.   
     Każdy piątek trzeba było jednak rozpocząć od pójścia do szkoły. Całe szczęście w te dni plan wyjątkowo nas oszczędzał.


~*~
Basen za nimi. Za nami. Co na to reszta?
Kochamy


M&K

5 komentarzy:

  1. no akcja z Harrym w basenie.. w sumie zazdroszczę, bo z takim chłopakiem to mogłabym takie chwile przeżywać. jednak rozumiem ją; czuje się jakby zdradzała Zayna. mam nadzieje, że w następnych rozdziałach trochę bardziej poznamy Malika i zobaczymy jaki ten ich związek jest naprawdę.. czekam na następny rozdział! + zapraszam do mnie na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie! Jestem zachwycona :)
    Fajnie, że jest jakiś zwrot akcji. Lubię Harrego w takiej roli nieśmiałego chłopaka.
    Tak trzymać! Wierzę, że jeszcze mnie zaskoczysz ♥
    Luv!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawet nie wiecie, jak jej zazdroszczę.
    Widoku jego ciała, jego dotyku i subtelnego pocałunku w policzek.
    Tego rozdarcia pomiędzy dwoma ideałami.

    Jest pięknie, nawet za bardzo. Czuję, że niedługo się coś wydarzy. Coś złego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uuuu. Jak zawsze piękniwe. :** Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Puściłam sobie w tle Story of my life i tak czytam spokojnie. Koniec nastąpił zdecydowanie za szybko :< Chyba ktoś był głodny i zjadł pół rozdziału. Chcę więcej! Bo te akcje na basenie zdecydowanie mi się podobały. I wiesz co? Teraz chyba nieważne co, nieważne jak, ja będę sobie w spokoju siedzieć w kącie i shippować.. shippować... Natarry? Tak? Tak, tak chyba będzie dobrze. No, to zaczynam od teraz paplać o Nats i Harrym, przygotujcie się na to psychicznie :D Ale tak serio, to rozdział mi się podoba. Lekki, spokojny, wprowadziłaś nas ładnie w temat, pokazałaś jak zmienia się myślenie głównej bohaterki, a ja takie rzeczy lubię :> Pozdrawiam i lecę czytać kolejny (o, jak dobrze czasem mieć zaległości i czytać tak wszystko na raz i nie musieć czekać na dalszą akcję :D) <3

    OdpowiedzUsuń