niedziela, 8 czerwca 2014

6. Więcej, wciąż za mało

     Szybkim krokiem podążałam do znanego mi lokalu. Był już opustoszały, w środku przebywały dwie, może trzy osoby. Nie obchodziło mnie ilu gości było aktualnie w kawiarni. Z nadzieją spojrzałam w stronę lady. Nie wiedziałam czy go zastanę, ale on tam był. Uśmiechnął się na mój widok i natychmiast podsunął pod mój nos wielki kubek owocowej herbaty. Podparłam głowę dłonią i opuszkami palców gładziłam jasnoniebieskie naczynie.
     - Zapytałbym co u ciebie, ale widzę, że nie najlepiej, więc może od razu przejdziemy do konkretów i powiesz mi to, co zapewne chciałaś mi powiedzieć, kiedy tu weszłaś – powiedział beztrosko Liam, patrząc się na mnie z delikatnym uśmiechem. Podniosłam wzrok i rozwartymi ze zdziwienia oczyma dokładnie mu się przyglądałam, zastanawiając się skąd wiedział. On zaś zaskakiwał mnie dalej – No błagam cię, przecież wiem, że już dawno skończyłaś zajęcia. Kto o tej porze mógłby mieć wykłady? Sądząc po braku jakichkolwiek toreb pewnie przyjechałaś z domu. Skoro przyjechałaś z domu to oznacza, że jesteś tu z potrzeby serca. Nie jesteś skomplikowana, ale nie dam rady wymyślić, co się stało jeśli sama mi nie powiesz.
     Każde kolejne słowo padające z jego ust wprawiało mnie w coraz większe osłupienie. Czytał ze mnie jak z otwartej księgi. Jeszcze nigdy, przed nikim nie czułam się aż tak… aż tak naga, obdarta ze wszystkich swoich mniejszych i większych tajemnic i sekretów.
     Spuściłam wzrok, wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
     – Wszystko mnie przytłacza, tego jest za dużo, wiesz? Od następnego tygodnia zaczynają się egzaminy, a ja nie umiem zupełnie nic. Teorię jeszcze wykuję, ale te techniki masażu?! Jak? Jak mam to poćwiczyć? Zupełnie tego nie czuję… - swój smętny wywód rozpoczęłam od najbardziej błahego kłopotu. Nie spoglądając nawet czy aby już nie zanudziłam Liama, mówiłam dalej – Poza tym pokłóciłam się z Caro. Brakuje mi jej. Tak bardzo mi jej brakuje. Dlaczego ona mnie nie rozumie? Czy nie mogłaby chociaż zaakceptować mojej decyzji i przestać mi dyktować, co mam robić? To już nie jest to pieprzone liceum! Było fajnie, okej, ale się skończyło. Trzeba żyć dalej z tym, co mamy pod ręką! – stwierdziłam wzburzona.
     Podniosłam wzrok i zobaczyłam, że Liam nie ma pojęcia o czym do niego mówię.
     – Pewnie byłoby dobrze jakbym ci powiedziała o co się pokłóciłyśmy, prawda? – na moje pytanie chłopak pokiwał tylko twierdząco głową. – Wyobraź sobie, że poszło o mojego chłopaka. Tak, tak, mam chłopaka. Problem w tym, że mój chłopak studiuje w Glasgow! Czujesz to? Widziałam się z nim w ten weekend pierwszy raz od czasu rozpoczęcia studiów. Beznadzieja.
     - Czyli w sumie to tak jakbyś nie miała chłopaka – zaśmiał się Liam.
     Powinnam zgromić go za to, co powiedział, zabić wzrokiem. Problem w tym, że ja się z nim zgadzałam.
     - Podoba mi się twój tok myślenia – wtórowałam chłopakowi o czekoladowym spojrzeniu. – Caro uparła się, że to będzie miłość na wieki wieków amen. Nie potrafi zrozumieć, że ja nie potrafię żyć przy internetowej kamerce. Nie dociera do niej, że brakuje mi jego fizycznej bliskości. Nie pojmuje, że już go nie kocham – podsumowałam krótko kłótnię z Caroline. O dziwo, szybko mi poszło. Przeszłam więc do tematu Harry’ego, a Liam nadal cierpliwie słuchał. – Mój chłopak ma na imię Harry. Trenuje pływanie i to właśnie dlatego wyjechał do Glasgow. Mam do niego żal o to, że wyjechał. Trochę jakby porzucił mnie dla swojej pasji. Proponował mi żebym wyjechała z nim, nawet przyjęli mnie na studia do Glasgow, ale ja… ja po prostu jestem za bardzo przywiązana do Birmingham. Dlaczego nikt tego nie rozumie? Mniejsza z tym. Chodzi o to, że miałam go przy sobie w ten weekend i nic. Ja już nic do niego nie czuję, ba! Jego towarzystwo mnie krępuje. Nie umiem chyba wiecznie udawać i go oszukiwać. Muszę z nim zerwać, ale się boję. Tak bardzo się boję. Tak bardzo mi go szkoda… - zakończyłam swoje marudzenie, po czym zatopiłam usta w jeszcze ciepłym napoju.
     Liam dokładnie myślał o tym co powiedziałam w dosyć chaotyczny sposób. Zadał jeszcze kilka mało istotnych pytań, a potem na dłuższą chwilę zamilkł. Miałam wrażenie, że obmyśla dla mnie cały plan. Jakby chciał odgonić ode mnie wszystkie zmartwienia. Zależało mu na rozwiązaniu wszystkich problemów, które bagatela zgotowałam sobie sama. Chłopak nie miał pojęcia, że nieświadomie wpakował mnie w część z nich. Chciałam przynajmniej wierzyć, że nie miał o tym pojęcia, że zrobił to naprawdę nieświadomie.
     W pewnym momencie Liam spojrzał na zegarek i rozejrzał się po pustym już lokalu. Wyszedł zza lady i przekręcił zamek w drzwiach, oficjalnie zamykając lokal.
     - Mam nadzieję, że to nie z mojego powodu? – zapytałam odrobinę przestraszona.
     - Nie, nie, aż taka ważna nie jesteś – zażartował chłopak. – Po prostu już była godzina zamknięcia – znowu na chwilę ucichł. Uważnie go obserwowałam, czekając na jego komentarz. On zaś na moment zacisnął usta, a następnie zaczął mówić. – Jeśli Caro jest twoją prawdziwą przyjaciółką to prędzej czy później się pogodzicie. Nie powinnaś czuć się winna tej kłótni. W końcu masz prawo decydować sama o sobie. Ona może co najwyżej podsuwać ci jakieś rady, pomysły, ale ostateczna decyzja należy i tak do ciebie. Nie powinna obrażać się o to, że żyjesz jak chcesz. Przyjaźń nie polega na dyktowaniu warunków drugiej osobie tylko na akceptowaniu jej taką, jaką jest. Nieważne, że postępuje głupio czy nierozsądnie. Dla mnie przyjaźń to trochę jak bycie takim trzecim rodzicem, wiesz? – stwierdził z tym swoim uroczym uśmiechem na ustach.
     Słuchałam go jak zahipnotyzowana. Początkowo to stwierdzenie wydawało mi się być niedorzeczne. Jak można porównać przyjaciela do rodzica? Kiedy Liam zaczął rozwijać swoją myśl, zrozumiałam, że jest w tym jakiś sens.
     – Ja wiem, że to głupie, ale popatrz. Rodzic ma dziecko, zajmuje się nim, opiekuje i próbuje uchronić przed złem całego świata. Mówi, że żelazko jest gorące, ale dziecko uwierzy w to dopiero, kiedy poczuje to ciepło na własnej skórze. Zapamięta, że żelazko jest gorące dopiero, kiedy się sparzy. Rodzice chcieliby uchronić swoje dzieci przed tym w sumie niepotrzebnym bólem, ale nie są w stanie zatrzymać ich przed podejmowaniem działań, sprawdzaniem wszystkiego na własnej skórze. Rola przyjaciela jest dokładnie taka sama. Mówi ci, co jest dobre, a co złe. Co powinnaś zrobić, a czego lepiej unikać. Ale ty i tak nie słuchasz. Ty i tak robisz swoje, robisz tak jak czujesz. Ale on nie ma prawa cię zatrzymywać, nie ma prawa mieć pretensji. Co najwyżej przykładając lód do oparzonej dłoni może z satysfakcją w głosie rzucić nieśmiertelnie „a nie mówiłem”. To jest przyjaciel. Taki trzeci rodzic.
     Patrzyłam na niego z podziwem. Miał rację. Miał całkowitą rację. Uśmiechnęłam się pod nosem. Poczułam lekką ulgę. Po chwili jednak przypomniałam sobie, że to przecież nie koniec moich problemów. Nadal nie wiedziałam jak rozwiązać sprawę z Harrym. Liam jakby to wyczuł i natychmiast zaczął mówić o moim chłopaku z Glasgow.
     – Co do Harry’ego to naprawdę nie wiem, co powinienem ci powiedzieć. Przecież nie mogę ci dyktować co masz robić, prawda? – zagadnął, po czym na moment zamilknął. Jakby zastanawiał się czy aby na pewno powinien mówić dalej. W końcu przełamał się w sobie i kontynuował. – Wiesz, sam kiedyś byłem w takim związku na odległość. Miała na imię Danielle. Była ode mnie trochę starsza, ale to nieistotne. Była tancerką. Często wyjeżdżała. Z początku tylko na dwa dni, później na tydzień, kilka tygodni, miesiąc… Myślałem, że kiedy będzie wracała będzie cała moja, ale ona tylko biegała z jednego treningu na następny. Trwaliśmy w takim beznadziejnym układzie prawie rok. W końcu oboje spasowaliśmy. To nie miało przyszłości, nie mieliśmy wystarczająco dużo siły. Myślę, że nikt nie jest silny na tyle żeby żyć w czymś takim. To trochę jak założyć sobie pętlę na szyi. Czujesz jak się dusisz, jak to wszystko powoli sprawia, że nie możesz oddychać, coraz mocniej się zaciska…
     - Mieliście do siebie żal, że się rozstaliście? – spytałam bez ogródek.
     - Nie – oznajmił spokojnie. – Rozeszliśmy się w spokoju, bez wyrzutów czy kłótni. Co prawda to ja zaproponowałem rozstanie, ale Dan przyznała, że sama już od pewnego czasu nad tym myślała. Obojgu nam ulżyło, znowu byliśmy sobą – zakończył swoją opowieść ze szczerym uśmiechem na ustach.
     W sumie żałowałam, że już skończył. Chciałam go słuchać bez końca, mogłabym przesiedzieć z nim w tej kawiarni całą noc.
     - Pomogłem ci, więc teraz ty pomożesz mnie. Sory mała, w życiu nie ma nic za darmo – powiedział nagle tak żywym tonem, że niemal zakrztusiłam się herbatą. Rzucił w moją stronę jasną szmatkę, która wylądowała prosto na mojej głowie. - Tu masz jeszcze płyn i wycieraj stoliki, a ja zajmę się ladą – oznajmił, a ja nadal nie dowierzałam, że tak błyskawicznie udało mu się wyrwać mnie z mojej melancholii.
     Nawet nie mogłam zaprotestować, bo on natychmiast pogonił mnie do pracy. Sam zanim zabrał się za porządkowanie lady, a wcześniej pogłośnił radio tak, aby muzyka swobodnie rozchodziła się po całym pomieszczeniu. Słyszałam jak pod nosem mruczał sam do siebie słowa piosenki.
     - Głośniej, głośniej, bo publika cię tutaj nie słyszy! – zaśmiałam się, ale on potraktował to chyba jako wejście z buciorami na jego ambicję i zaczął bezwstydnie śpiewać na cały lokal.
     Patrzyłam na niego z podziwem. Miał naprawdę dobry głos. Przyjemnie mi się go słuchało, kiedy przecierałam miękką szmatką kolejne stolik jeden po drugim.
     - Skończone! – oznajmiłam radośnie – Co teraz?
     Liam nie odpowiedział na moje pytanie tylko stanął obok mnie i podał mi mopa. Razem biegaliśmy po całym pomieszczeniu, udając, że sprzątamy. Tak naprawdę byliśmy gwiazdami rocka, które właśnie dawały koncert przed ogromną publicznością.
     - Dzięki, potrzebowałam tego – oznajmiłam, kiedy stanęliśmy już przed okrągłym, białym budynkiem, a Liam upewniał się, że drzwi są zamknięte.
     - To jeszcze nie koniec – powiedział tajemniczo. Spojrzałam na niego, oczekując odpowiedzi. On uśmiechnął się szeroko i zadziwił mnie po raz kolejny – Mówiłaś, że masz jakiś problem z praktyką, tak? Jestem na trzecim roku fizjoterapii i udzielenie ci kilku prywatnych lekcji to dla mnie żaden problem.
     - Będziesz mnie uczył masażu i pomagał mi wzmocnić kondycję? – zapytałam zdziwiona. Nie wiedziałam czy powinnam się roześmiać z dobrego żartu starszego kolegi czy może paść przed nim na kolana, dziękując za uchronienie moich egzaminów przed katastrofą.
     - Taki mam plan.
     - Nie mam sumienia zakłócać twoich planów, więc obawiam się, że muszę przystać na twoją propozycję – oznajmiłam z miną łaskawej milady.
     - Cóż za łaska! – zaśmiał się Liam.
     - Aż sama się sobie dziwię, że mnie na taką stać – wtórowałam mu. – Naprawdę ci dziękuję, wiesz?
     - Poczekaj z tymi podziękowaniami. Póki co tylko podsunąłem ci kilka pomysłów. Na razie nie pogodziłaś się z Caro, nie rozstałaś się z Harrym ani nie zdałaś jeszcze egzaminów. Podziękujesz, kiedy wszystko się już wyprostuje.
     - W takim razie dziękuję ci za poprawienie mi humoru. To niewątpliwie udało ci się dzisiaj zrobić!
     - Niech będzie, że zapracowałem sobie na transport do domu.
     - „A transport z pracy załatwiam sobie tak!” – żartowałam, przedrzeźniając nasze szalone tańce z mopami.
     Liam w końcu znalazł się u siebie, a ja z uśmiechem na ustach wracałam do domu. Oczywiście po powrocie usłyszałam od rodziców, że jestem nieodpowiedzialna, że wychodzę i nie zabieram ze sobą telefonu. Oni wciąż traktowali mnie jakbym była nieodpowiedzialnym dzieciakiem. Normalnie pewnie zwróciłabym im uwagę na to, że podchodzę już pod dwudziestkę, ale w tamtej chwili po prostu z uśmiechem na ustach przeprosiłam za swoje zachowanie. Nawet oni byli zaskoczeni takim obrotem całej sytuacji.
     Zawsze lubiłam przed snem, dać komuś znak, że żyję. Kiedyś krótkie wiadomości wysyłałam do Harry’ego, ostatnimi czasy zwykłam pisać do Caro. Leżałam w łóżku, ściskając w dłoniach telefon i zastanawiałam się czy powinnam użyć zdobytego tamtego wieczoru numeru Liama. Po krótkiej bitwie ze swoimi myślami, wysłałam w końcu króciutką wiadomość „Od jutra zaczynamy treningi, szykuj się!”.
     Niedługo czekałam na odpowiedź, mówiącą o tym, że po treningu z nim umrę, więc powinnam się mimo wszystko solidnie wyspać. Wtuliłam uśmiechniętą buzię w poduszkę. Czułam się tak idealnie w moim pogmatwanym światku.

     Szybciej niż myślałam okazało się, że Liam naprawdę miał zamiar mnie zabić na naszych treningach. Biegałam, pływałam za nim, łapiąc oddech, a on zamiast zwolnić i na mnie zaczekać tylko podkręcał tempo, zmuszając mnie do wysiłku przekraczającego moje możliwości. Przynajmniej tak mi się wydawało. W tym szaleństwie była jednak metoda. Bolące, niepozwalające na jakikolwiek ruch mięśnie stały się moją codziennością. Nie miałam zamiaru narzekać, w końcu sama prosiłam chłopaka o solidne podszkolenie mnie.
     Oprócz wzmocnienia mojej kondycji podjął się poprawienia moich umiejętności masażu, które też znajdowały się w programie czekających mnie egzaminów. Payne zarządził, że zajęcia będą odbywały się w jego mieszkaniu.
     - Na co czekasz? – poganiał mnie Liam, kiedy ja stałam jeszcze spokojnie opierając się o samochód.
     Pierwszy raz miałam być w jego mieszkaniu, mieliśmy znaleźć się pierwszy raz sam na sam. Bałam się. Bałam się, że nie będę w stanie wyrzucić ze swojej głowy wszystkich pragnień, odrzucić od siebie wszystkich żądz.
     - Trochę się boję wejść do jaskini lwa – stwierdziłam, powoli ruszając w kierunku jego klatki. Otworzył przede mną drzwi i pozwolił mi iść przodem.
     - Uważaj, bo cię zje, grrr! – zamruczał przy moim uchu.
     Stał za mną, a z jego ust wydobył się ten przyjemny dźwięk. Znów poczułam w środku tę znajomą iskrę ekscytacji. Wiedziałam, że chłopak zrobił to tylko i wyłącznie dla żartu. Zaśmiałam się, chcąc ukryć swoje zakłopotanie. Gdyby tylko wiedział, co działo się wtedy w środku, ten dzień mógłby potoczyć się w zupełnie inaczej.
     On jednak nie wiedział. Wciąż pozostawał tylko moim kolegą, mimo że ja czułam jak coraz bardziej się do niego zbliżałam. Chciałam go więcej i więcej. Wciąż więcej. Wciąż za mało.



Perypetii ciąg dalszy.
Buziaki

3 komentarze:

  1. Zdecydowanie jeden z lepszych rozdziałów :) Czekam na perspektywe Li , żeby dowiedziec się jakie żywi uczucia do niej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny pisz dalej w te wakacje chce zobaczyc jak to sie skonczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I znowu nie wiem od czego zaczac. Liam jest taki kochamy, mega madry i ma poczucie humoru. Sama sie sobie dziwie, ze tak latwo jest mi sie przestawic z Hazzy na Liama, nie wiem czy to przez to, ze miala tak dluga przerwe w nadrabianiu, czy postac Liama naprawde tak mnie ujela, ze az zmienila moje myslenie w trybie express. Tak czy siak, juz uwielbiam tego chlopaka. Scena w kawiarni - my fav. On tak dobrze wie, czego jej trzeba do szczescia! Tylko ciekawe czy domysla sie, ze do pelni szczescia brakuje jej jeszcze jego :D Nats wciaz nie rozmawiala z Hazza, to niedobrze. Caro wciaz nie rozmawiala z Nats, to jeszcze bardziej niedobrze. Mam nadzieje, ze wszystko jakos sie ulozy.
    Pozdrawiam, xx!

    OdpowiedzUsuń